sobota, 28 grudnia 2013

(111)

Jak tam nastroje po świętach? Bo ja wyjątkowo dobrze je wspominam. Na prawdę dawno nie było tak przyjemnie podczas Wigilii i Bożego Narodzenia. No i na dodatek nie rzuciłam się jak zwykle na jedzenie. Przez 3 dni jadłam głównie sałatkę i makowca, wiem że może to dość kaloryczne, ale przynajmniej brałam małe porcje więc jestem zadowolona : )
***
Znalazłam ostatnio nowe ćwiczenia, dzisiaj niektórych próbowałam i trochę się przy nich zmęczyłam. Wydaje mi się że wyszedł z nich dość fajny zestaw na spalenie świątecznej nadwyżki kcal :)
7 Minute Intense Cardio Workout 
Belly Fat Blasting Workout
Strength-Building Workout Fat Blasting Fitness
9 Exercises for a Flat Stomach 
Legs and Butt Workout- Thigh Thinner



wtorek, 24 grudnia 2013

(110)

Radosnych i spokojnych świąt 
Bożego Narodzenia spędzonych 
w gronie rodziny i przyjaciół, 
wszelkiej pomyślności 
w życiu zawodowym jak i prywatnym, 
optymizmu i sukcesów 
w nadchodzącym 2014 roku.

(I niech całe świąteczne żarcie pójdzie w cycki ;))

WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANE ;**

piątek, 6 grudnia 2013

(108)

Sorry, że znowu zawalam. Mam cały tydzień zawalony zajęciami, a jak dorwę chociaż chwilę wolną to od razu uderzam w kimę. A i tak padam z nóg. Teraz ćwiczę tylko na lekcjach w-f ale przynajmniej daję z siebie 150-200%. Z Jillian Michaels nie wyszło. Będę próbować ćwiczyć chociaż 3 razy w tygodniu, trochę mniej jeść (bo 2000 kcal dziennie to lekka przesada), poza tym ocet jabłkowy i krem antycellulitowy z masażem. Oby tylko nie było gorzej niż jest.

Podsumowanie ostatnich trzech tygodni:

+  Mam znacznie lepszy humor, lepiej dogaduję się z przyjaciółką i ogólnie ludźmi.
+ Spędzałam trochę więcej czasu z rodziną.
+ Zaczęłam szkolenie dla stewardes.
+ Zdecydowałam się być fit.
+ Przekonałam się, że jak chcę to potrafię.

- Waga nie spadła, a możliwe że nawet wzrosła.
- Nie do końca dobrze wykorzystałam czas praktyki.
- Przerwałam ćwiczenia.




poniedziałek, 2 grudnia 2013

(107)

Ostatnio dużo myślałam nad tym czy dołączyć do pro ana czy być fit. Generalnie chciałabym szybko zobaczyć efekty i tutaj ana byłaby lepszym wyjściem. Jednak porównując zdjęcia chudych i wysportowanych dziewczyn doszłam do wniosku, że wolę być fit.

Jak pisałam wcześniej zaczęłam 30 day shred. Chyba zacznę od nowa, bo oczywiście musiałam zrobić 3 dni przerwy. I tym razem naprawdę nie mogłam (wiem, że to brzmi jak usprawiedliwianie się ale tak nie jest). W weekend miałam kurs na sewardesę  i siedziałam w szkole 8 godzin + dojazd. Po kursie poszłam przyjaciółki, bo miała doła i nie chciałam, żeby była sama. Ostatecznie chyba poprawił jej się humor, a to dla mnie ważniejsze niż głupia cyferka na wadze. Dzisiaj zawaliłam bo po przyjściu ze szkoły położyłam się na chwilę, żeby zebrać się do czegokolwiek i tak wyszło że obudziłam się 5 godzin później. I tu przyznaję moja wina, bo mi się już nie chciało ćwiczyć.

Tabelki dzisiaj nie dodaję, bo jest nie wypełniona (zapisywałam wszystko na luźnych kartkach), dodam w najbliższym czasie.

Trzymajcie się chudo :)

czwartek, 28 listopada 2013

(106)

Zaczęłam dzisiaj 30 day shred z Jillian Michaels. Zobaczymy jak długo wytrzymam. Czytałam, że ćwiczenia dają w kość i spotkało mnie rozczarowanie, bo nawet się nie zmęczyłam. Mam nadzieję chociaż jakieś zakwasy się jutro pojawią.
Efekty innych dziewczyn niby fajne, ale z ud ubywa mało centymetrów- z tego co czytałam to około 1cm w miesiąc. No ale dobre i to. Jak te ćwiczenia mi nie podejdą to może przerzucę się na 6w6p. Wątpię czy wytrzymam ale spróbować nie zaszkodzi

Dla zwiększenia motywacji :)
 







Chudego piątku  :** ( I  całego weekendu :D )

środa, 27 listopada 2013

(105)

Dzisiaj kolejne ważenie. Waga stoi. W sumie dobrze, że nie rośnie. Możliwe, że to przez okres. Przez ostatnie 3 miesiące był w miarę regularny i powinnam dostać za tydzień, więc zatrzymanie wagi byłoby uzasadnione. Pożyjemy, zobaczymy.
Strasznie dużo jem. Nie umiem tego opanować. Ale muszę coś z tym zrobić. Mam nadzieję, ze jak skończy się praktyka, nie będę miała czasu na jedzenie. Tylko, że wtedy nie będzie też czasu na ćwiczenia....



(*) (**) (***)
 Odpuszczam szybkie zrzucanie kilogramów. Chyba lepiej wolniej, a skutecznie. Do Sylwestra 55/54 kg. Myślę, że to dość realny cel. Tabelka z ćwiczeniami zdała egzamin, bo jak widzę ile zrobiłam to mam motywację do dalszego działania. Zaopatrzyłam się w balsam antycellulitowy, ostatnio się sprawdził to może teraz też pomoże. Poza tym będę testować ocet jabłkowy. Raczej nie zaszkodzi, a może pomóc :) Zastanawiam się jeszcze na Therm Line ale na razie szkoda mi kasy.

Trzymajcie się :**

niedziela, 24 listopada 2013

(104)

Szło mi dobrze ale ostatnio wszyscy czegoś ode mnie chcą. I znowu czas ucieka mi między palcami, a o ćwiczeniach mogę sobie tylko pomarzyć... Jak widać weekend totalnie zawaliłam, mam tylko nadzieję, że na tygodniu się wykażę ; )

Dzięki za wszystkie komentarze, kochane jesteście ;**


Chudego tygodnia :)

czwartek, 21 listopada 2013

(103)

Wg planu dzisiaj miałam się zważyć. Zakładałam, że waga pokaże 56,9. Rano pokazała 49 w co nie uwierzyłam, przestawiłam ją w inne miejsce i pokazała 58- bardziej prawdopodobny wynik ale jak dla mnie masakra. Po praktyce (czyli po śniadanku i drugim śniadaniu) pokazała 57,5. Czyli na dobrą sprawę nie mam pojęcia ile ważę. Podejrzewam, że to przez niski poziom baterii ma takie skoki. Następnym razem zważę się na zwykłej, a baterię może kupię w przyszłym tygodniu.

Generalnie trzymałam się planu, dzisiaj zrobiłam tylko połowę ćwiczeń, bo miałam mały zjazd po wczorajszej "libacji". Jutro będzie lepiej, chociaż kumpela jest załamana i nie wykluczone, że znowu będziemy pić ale na pewno nadrobię te kcal ćwiczeniami.

Plan przedstawia się mniej więcej tak:


(*)-(**)-(***)-(****)-(*****)

Przez dwa tygodnie mam zamiar robić na zmianę ćwiczenia z 19 i 20 listopada. Co do jedzenia staram się jeść mniej niż do tej pory. Z tego co widzicie w tabelce jestem w miarę zadowolona, więc możecie wyobrazić sobie ile do tej pory pożerałam. 

Trzymajcie się chudo ; **

wtorek, 19 listopada 2013

(102)

Jest moc :) Odważyłam się zważyć i jest trochę lepiej niż myślałam. Obstawiałam 60+ a jest... 57,4 :D Nie ma się niby czym jarać ale teraz jestem bardziej zmotywowana :)
Planuję zejść do 55 kg do końca miesiąca. Zrobiłam już rozpiskę z ćwiczeniami na ten tydzień i jak na razie trzymam się planu (dopiero wtorek, a ja już się jaram xD).
Ale czuję, że tym razem się uda.

Damy radę. Wszystkie będziemy miały wymarzone sylwetki. Wiemy czego chcemy i osiągniemy nasze cele! 
Trzymajcie się chudo ;****

sobota, 16 listopada 2013

(101)

Cześć,

Jeszcze nie jest dobrze. Powiem nawet, że jest źle. Tylko, że nareszcie chcę coś z tym zrobić.  Tak na dobre się zmienić. Doszłam do dwóch ważnych wniosków:

Wiem już dlaczego nie mogę schudnąć raz, a dobrze. Nie potrafię się w porę opanować. Nie chodzi tylko o jedzenie. To samo jest z paleniem, wyciągam jednego szluga, potem następnego i jeszcze jednego itd., dopóki mam coś w paczce. Z piciem to samo: dopóki nie piłam było ok, na półmetku trochę przegięłam(na szczęście jeszcze kontaktowałam, nawet nie miałam kaca następnego dnia) ale  potem przez cały tydzień nie było dnia, żebym czegoś nie piła. Z ćwiczeniami to samo. Ciężko jest mi zacząć ale jak już się zbiorę to ćwiczę, nawet gdybym miała nie zrobić czegoś na prawdę ważnego. I w sumie mam tak ze wszystkim.
Niby prosty wniosek, niby wiedziałam to już wcześniej ale jakoś wydawało mi się, że jakoś to będzie. I kończy się zawsze tak samo: przeginam >> zauważam, że przegięłam >> przeginam dalej >> osiągam punkt krytyczny >> ogarniam się >> jest dobrze >> utrzymuję sytuację na właściwym poziomie >> dostaję impuls i znowu zaczynam przeginać >> koło się zamyka.

Drugi wniosek jest taki, że szybko tracę motywację, bo chcę widzieć efekty już, teraz, w tej chwili. Wiem że muszę czekać na rezultaty, wiem, że potrzebuję czasu ale chcę już. No i nie widzę efektów w ciągu paru dni i się zniechęcam i rezygnuję.

Wiem, że muszę to zmienić. Żeby schudnąć na dobre muszę zmienić wszystkie przyzwyczajenia i to mnie przerasta. Nie wiem co będzie dalej, na razie mam motywację. Znalazłam spodnie z podstawówki, nawet się w nie mieszczę, co więcej udało mi się dopiąć. Tylko chodzić jest ciężko, bo strasznie ciasne :D Dlaczego o tym piszę? Bo te spodnie będą jakby miernikiem osiągnięć. Schudnę tyle, że będę mogła je bez problemu założyć i swobodnie w nich chodzić.

piątek, 8 listopada 2013

(100)

Kurwa, nie udało się. Dzisiaj rano 57,7. Chuj mnie strzeli. Prawie nie jadłam, trochę ćwiczyłam i waga poszła w górę. Ale trudno. Na razie nie mam żadnej motywacji do niczego. Nie wiem czy jest sens dalej się odchudzać skoro i tak nie mam efektów. W ogóle nie mam wiem czy cokolwiek inne ma sens... Chyba znowu na jakiś czas zrezygnuję z bloga. Sorry, że ciągle Was zawodzę. Do zobaczenia kiedyś tam...
Życzę Wam samych sukcesów i osiągnięcia wyznaczonych sobie celów.

niedziela, 3 listopada 2013

(99)

Hej,
Wstyd się tu pokazywać. Jutro urodzinki, miałam ważyć mniej niż 56 kg. Waga dzisiaj 56,4 :((. Do środy było dobrze, a potem masakra. Przepraszam. Za wcześnie się cieszyłam.  Ale obiecuję, że do półmetku tj 8 listopada będzie 55 kg (chyba, że okres pokrzyżuje mi plany).
Odnośnie półmetku, kupiłam sobie sukienkę w której nawet nie wyglądam tak strasznie grubo :) I co najlepsze rozmiar M był za duży i wbiłam się w S ! ! ! To trochę podniosło mi samoocenę i chyba tylko dlatego wczoraj znowu wzięłam się za siebie i mam zamiar walczyć do końca.
Trzymajcie się chudo  } i {

wtorek, 29 października 2013

(98)

Jak na razie idzie mi dobrze.
Dzięki za motywujące komentarze, fajnie wiedzieć, że ktoś trzyma za mnie kciuki :)
Jem mniej niż do tej pory, do tej pory mieszczę się w 1200 kcal. Codziennie ćwiczę pół godziny, robię ćwiczenia na nogi i ABS z Mel B, bo na razie zależy głównie na napięciu skóry i ujędrnieniu. No, bo jak chyba każda dziewczyna chcę dobrze wyglądać w kiecce :)  Na intensywną redukcję wagi przyjdzie czas. Plan jest taki: do około 11 listopada będę ćwiczyć tak jak teraz, potem biorę się za siebie na poważnie.

A propos wagi: jak na razie spada!!! :) Strasznie mnie zdziwiło jak dzisiaj waga pokazała 55,6 :D, wczoraj było 56,4 w niedzielę 56,3. Żeby tylko utrzymać ją na takim poziomie do 8.11. :)

niedziela, 27 października 2013

(97)

Pod względem psychicznym czuję się trochę lepiej. Dalej mam straszne wahania nastroju ale może to przejdzie. Podczas mojej nieobecności na blogu trochę mi się przytyło, waga pokazuje 56,x- 58 kg, zależy od dnia i godziny ważenia, np dzisiaj było 56,3. Dołujące, bo przecież jeszcze 3-4 tygodnie temu zdarzało się 53,x kg.

Za dwa tygodnie półmetek, a ja wyglądam jak prosiątko. Nie wiem czy uda mi się coś poprawić, chciałabym chociaż ujędrnić te złoża tłuszczu. Jak na razie jestem zmotywowana do działania. A jak wyjdzie w praktyce to się zobaczy…

Planuję, ćwiczyć chociaż pół godziny dziennie do półmetku (ostatnio słabo u  mnie z kondycją). A co do jedzenia postaram się jeść mniej, chociaż dzisiaj mi się nie udało. Odnośnie wspaniałych planów z tygodniem jogurtów- nie wyszło. Niby przez 4 dni jadłam tylko jogurty i banany, czasem sorbety,  a i tak przytyłam.


Przepraszam, że do Was nie zaglądałam, zmienię to. Mam nadzieję, że u Was w porządku :)


piątek, 11 października 2013

(96)

Jest do dupy. Wszystko. Już pomijając jedzenie i ćwiczenia, z tym jest prawie w normie. Cała reszta się sypie. Już nawet nie chce mi się wstawać rano, nie mam po co. Chcę tylko się położyć, usnąć i obudzić się kiedy będzie lepiej.

Non stop w głośnikach:

Sulin- Jedna minuta

"Ostatnia minuta może być pierwszą ,
I szczerze chuj w to,
Bo rozumieją to, gdy już jest za późno"



"(...)na pewno warto żyć bo do czasu jest pięknie
lecz przyjdzie taki dzień ze i w tobie coś pęknie(...)"


Wrócę jak się ogarnę... Trzymajcie się ;****

poniedziałek, 7 października 2013

(95)


Wyjaśniły się ostatnie napady głodu, wahania nastoju, skoki na wadze i inne dziwne zachowania. Tak jak się domyślacie: okres. Kurde, brzuch mam jak balon. Wyglądam masakrycznie. Żeby się nie dobijać nie wchodzę na wagę przez tydzień.
Dzisiaj rano:  56,0 :( Oby było lepiej....
***
Zaliczyłam dzisiaj egzamin wewnętrzny na prawko. W sumie to tylko pic na wodę ale i tak jest to jakaś satysfakcja, bo teorię zaliczyłam już przy pierwszym podejściu, a na praktycznym miałam dwa niewielkie błędy. Szkoda, że usuwanie tej ósemki nijak nie pasuje mi do ustalenia egzaminu państwowego. Co bym nie zrobiła, będzie do dupy. No chyba, że przegadam rodziców i zaliczę go w czasie lekcji, na co na pewno się nie zgodzą. Trzymajcie kciuki.

Chudego tygodnia :**

środa, 2 października 2013

(94)

Kurde nie wyrabiam z nauką. Może nie ma tego wybitnie dużo, ale przygotowanie bieżącego materiału na 8 lekcji mnie trochę przerasta. Niby coś próbuję się uczyć ale jak przeczytam 2-3 zdania notatki uciekają mi myśli i krążą Bóg wie gdzie, a jak się wyrywam z zamyślenia okazuje się że minęło 30 minut, czasem godzina. Chyba muszę się po prostu dobrze wyspać, ale na razie nie mam na to czasu.
***
Odnośnie wyglądu to jest tragicznie. W poniedziałek koleżanki z klasy stwierdziły, że mam fajnie płaski brzuch :) Matko, ale się cieszyłam. Potem usłyszałam jeszcze, że mam szczupłe nogi (perfidne kłamstwo, 55 cm<- mój największy kompleks). Wczoraj rano myślałam, że będzie zajebiście ale jakoś dziwnie miałam wydęty brzuch, waga podskoczyła do 54,5 (w poniedziałek było 53 z haczykiem). A dzisiaj to jakaś kompletna masakra. Rano waga pokazała 56kg, nie wiem z czego. Jem tyle co do tej pory, może nie wystarcza mi czasu na ćwiczenia przez te zwiechy przy nauce ale no kurde codziennie robię ABS z Mel B no to przecież chociaż ten brzuch powinien jakoś wyglądać:(
***
Jutro zmieniam kolor, bo w poniedziałek byłam w takiej euforii, że zastanawiałam się czy od razu nie zrobić kolczyka, bo przecież było 53 kg, nie? Teraz jestem pewna, że na kolczyka muszę poczekać. Mam nadzieję, że jutro będzie mniej niż 56 kg bo jak zmienię kolor z wyższą wagą to będę się głupio czuła.
***
Ostatnio coraz częściej się zastanawiam czy warto walczyć o wymarzoną sylwetkę. Łapie mnie lenistwo. Kocham jeść, miałam tak zawsze. Szczególnie lubię słodycze, fast foody, sałatki z mega ilością majonezu itp. Ćwiczyć niby też lubię chociaż ciężko na to znaleźć czas. Ale wiem, że muszę walczyć o lepszą wersję siebie. Nie dla innych, nie dla powodzenia u płci przeciwnej, nie dla podziwu, nawet nie dla Was (sorry :]) - dla siebie samej, dla satysfakcji, szczęścia. Już tyle razy zaczynałam, teraz musi się udać. Może na weekendzie się ogarnę.
Trzymajcie się chudo ;**

niedziela, 29 września 2013

(93)


W piątek nie byłam u dentysty, Mama przełożyła mi wizytę bez mojej wiedzy. Fajnie, że rozjebało mi to wszystkie plany. Tak się wkurzyłam, że w czwartek nie ćwiczyłam i nie jadłam, niestety w piątek nadrobiłam żarcie, ćwiczenia nie. Dzisiaj też mi się nic nie chce. Pewnie znowu skończę na ABS i podnoszeniu nóg (nie wiem ja się to ćwiczenie nazywa).
Ciągle chodzę wkurwiona, nie wiem czy to przez nadchodzący okres, przez pogodę, brak fajek czy tego dentystę. Krótko mówiąc do dupy.
Waga: 55,9kg. Wszystko żeby mnie dobić....

***

Znowu mam do Was pytanie:
Koleżanka chce mnie wyciągnąć na półmetek. Iść czy nie? Nie miałam najmniejszego zamiaru się tam wybierać, bo po pierwsze nie lubię mojej klasy, po drugie nie lubię (czytaj: nie umiem) tańczyć, nie chcę pić, nie chcę się nażreć, no i nie mam z kim iść. To znaczy jest jeden koleś z którym ewentualnie bym chciała, ale on na 99% się nie zgodzi, bo mało się znamy. Poza tym jest niewiele wyższy ode mnie i nie mogłabym założyć wysokich butów.

Powinnam iść czy zostać? I jeśli iść to sama czy zaryzykować i się zapytać?

środa, 25 września 2013

(92)

Zabijecie mnie. Pochłonęłam kebaba i pół opakowania krówek. Do tego bułka i 3 jabłka. Nie ćwiczyłam. Masakra nie? Ale nawet to nie zepsuło mi dnia. Jak zgodziłam się na wypad do knajpki miałam cholerne wyrzuty sumienia, ale było tak zajebiście, że mi przeszło. Na dodatek dobrze mi się jeździło i nie robiłam tylu błędów, co z poprzednim instruktorem. I najważniejsze: przeziębienie sobie poszło :)

Poprawię się. Obiecuję :) Jutro może nie będzie najlepiej, ewentualnie z ćwiczeniami podgonię, a w piątek nie ma mowy o jedzeniu po śniadaniu i przez parę dni mogę się migać od wszelkich zbędnych kalorii. Mam tylko nadzieję, że nie będę wyglądać jak pierdzielony chomik ;)
Jak będzie OK to w przyszłym tygodniu postaram się omówić na farbowanie.
Trzymajcie kciuki.
Kochane jesteście dzięki za wsparcie ;**

poniedziałek, 23 września 2013

(91)

Bierze mnie jakieś przeziębienie, paskudnie się czuję, na dodatek kicham, smarkam, zarażam.... A do piątku tak daleko.... Mniejsza o to.
Nie wiem co się dzisiaj ze mną działo, że ciągle coś jadłam. Przez ostatnie dwa tygodnie jedzenie było na ostatnim miejscu listy moich potrzeb. Dzisiaj coś mi odwaliło i jadłam, chociaż nie byłam głodna, ot tak z nudów.
Na śniadanie zamiast owsianki zjadłam kanapkę z szynką (zapomniałam kupić płatki owsiane -,-), w szkole standardowa bułka, przyjechałam wcześnie więc załapałam się na obiad: schabowy, ziemniaki i jakieś buraczki i w sumie na tym by się skończyło bo czułam się do dupy i miałam się położyć ale musiałam iść do sklepu po zeszyt. To był oczywiście błąd. Oprócz zeszytu kupiłam zupę chińską i góralka. A że dalej czułam się beznadziejnie zjadłam na kolację bułkę z szynką i papryką. Łącznie wyszło ponad 2000 kcal. W dodatku nie ćwiczyłam. A najbardziej boli to, że rano ważyłam 55,3 kg.
Boję się, że jutro będzie 56,x kg. Czuję jak obrastam w tłuszcz... Chcę być już chuda...


sobota, 21 września 2013

(90)

Zjebany dzień. Późno wstałam, zdążyłam tylko posprzątać w pokoju i salonie i przyjechał kuzyn, żeby mu zrobić bransoletki z muliny. Ok zrobiłam dwie i już miałam się zabierać do ćwiczeń, a on znowu przyjechał, bo chce więcej. Nie dość że nie ćwiczyłam i nie uczyłam się to jeszcze nie poszłam do Babci, a obiecałam jej, że pomogę jej w weekend w ogródku. Teraz nie chce mi się już robić killera, tlf nie ma sensu brać więc pewnie skończy się znowu na zestawie na nogi i brzuch.
***
Jedzenie co 2-3 godziny w miarę mi wychodzi, waga nie rośnie (jak na razie). W tym tygodniu raczej nie przytyję, bo ciągle mam jazdy po lekcjach, czyli omijają mnie obiady :) A w piątek idę do dentysty, czyli jakiś tydzień na jogurtach. Miodzio :) Szkoda tylko że będę musiała zrezygnować z ćwiczeń i fajek ;(
***
Na moim miejscu przefarbowałybyście włosy czy zrobiły kolczyka? 
Zaliczyłam II cel więc chciałabym to jakoś uczcić :) Do tej pory miałam większą jazdę na kolczyka ale wczoraj podczas jazdy mi nie szło i zaczęłam zastanawiać się na nowym kolorem. 
Co zrobiłybyście na moim miejscu? [ankieta obok ;)]

środa, 18 września 2013

(89)

Cześć Kochane ;**

Już drugi dzień waga trzyma się na poziomie 56,2 kg. Od poniedziałku jem tylko bułkę w szkole i banana w domu. Wczoraj i dzisiaj nawet znalazłam chwilkę na ćwiczenia. Ale pomimo to mam wrażenie, że obrastam tłuszczem. Wydaje mi się, że to dlatego, że "za mało" jem. Czytałam, że nieregularne jedzenie tudzież niejedzenie sprzyja odkładaniu się tłuszczu.  Od jutra spróbuję jeść śniadanie i potem co 2-3 godziny coś lekkiego (ewentualnie tą szkolną bułkę "na raty"). Jeśli waga nie podskoczy to przy tym zostanę.



Trzymajcie się chudo ;*

niedziela, 15 września 2013

(88)

Udało mi się utrzymać wagę, co więcej zgubiłam 0,2 kg :) Dawno tak dobrze się nie czułam. Nie ćwiczyłam w piątek ale nic się nie stało, bo zamiast ćwiczyć ogarniałam ogródek u Babci, czyli gimnastyka była. Wczoraj zrobiłam killera i parę innych ćwiczeń, dzisiaj też jestem po killerze. Chciałabym go częściej robić ale na razie nie ma jak, dwa razy na tydzień musi mi wystarczyć.
Tak na marginesie udało mi się opanować i tylko spróbować sernika, a potem zjadłam jeszcze jeden nieduży kawałek. Dla mnie ogromy sukces :)

Chudego dnia ;)

piątek, 13 września 2013

(87)

Przed chwilą się ważyłam. Wiecie co? 56,7!!!
Teraz, żeby tego nie spierdolić. Dzisiaj największe zagrożenia to czekolada z kumpelą i sernik Mamy. Obym dała radę utrzymać wagę :) Jeśli dam radę do poniedziałku to zajebiście i zrobię sobie kolczyka :)

Chudego piątku ;**

czwartek, 12 września 2013

(86)

W dwa dni pół kilo więcej. Nieźle, nie? Nie mam czasu ćwiczyć. Dziwne, że na żarcie znajduję czas. Trudno. No ale to już było, nie cofnę czasu.
Dzisiaj było lepiej. Nie ćwiczyłam, bo godzinę temu wróciłam do domu, a jeszcze trochę nauki przede mną. Ale i tak jest dobrze (prawie). Zjadłam tylko bułkę z bufetu szkolnego (na oko 400 kcal) i drożdżówkę z budyniem z Biedronki. Popiłam energetykiem (żeby nie usnąć w czasie jazdy) i tyle.
Można powiedzieć że zajebiście. Ale... Kminiłam jakby tu pozbyć się tego burczenia w brzuchu i wymyśliłam: LM foreward miały zahamować głód. Niestety to nie działa. No chyba że trzeba dwa na raz, ale pewnie by mnie za bardzo ścięło z rana. Plan uciszenia hałaśliwego żołądka nie wypalił, ale znalazłam sobie dla nich inne zastosowanie: wypalanie stresu. No i znowu jestem w dupie. Chociaż i tak najważniejsze że niewiele jadłam (w porównaniu do ostatnich dni). Muszę jak najczęściej wracać tak późno, bo przynajmniej obiad mnie omija.
Może na weekendzie poćwiczę. We wtorek mam nadzieję na 56,x kg. Niewykonalne, chociaż ostatnio też tak myślałam.
 




Trzymajcie się chudo } i {
Tylko dzięki Wam mam siłę znowu zacząć od nowa ;**

wtorek, 10 września 2013

(85)

Znowu dołek. W głośnikach ciągle Hipotermia Zeusa. Wszystko mnie dołuje. Nie chce mi się nic. Plany idą się jeb*ć, już niczego nie planuję. Znowu dałam sobie spokój z ośmiogodzinną. W szkole ciągle myślę o ćwiczeniach, w domu w czasie ćwiczeń myślę o szkole. Na dobrą sprawę na niczym się nie mogę skupić. Chcę schudnąć do niedzieli (max do wtorku) do 57,0 kg. Dzisiaj było 57,8 kg nie wiem jakim cudem. Jutro się nie ważę. 2 zupy chińskie, chyba 4 kanapki (chleba białego!) z masłem i pomidorem i papryką po 19 godzinie to jednak za dużo, żeby liczyć na wynik poniżej 59kg. Trudno. Będę walczyć dalej. Nie wiem jak i z jakim skutkiem, ale muszę mieć te pieprzone 56 kg, bo mam cholerną ochotę na kolczyka.
***
Nie mam pojęcia co się stało ze mną,
coś zamieniło światło w ciemność #negatyw

ostatni rok, dwa - miałem ciężko
znowu czuję się jak przegrany śmieć bo
wszystko się wali prócz tej ściany przede mną

mówiłem sobie wiele razy: "zmień coś" i zmieniałem
byłem daleko stąd, wyszło na to że to nie trwałe
stoję dokładnie tu gdzie stałem parę lat wstecz
lecz oczy którymi patrzę zgubiły swój blask gdzieś

po drodze, gdyby nie tę parę pompek i brzuszków
które wytrwale tak robię co dzień, wciąż bym leżał w łóżku

nie dorwiesz mnie pod telefonem, ziom cóż znów
nie chce mi się zamieniać z kimkolwiek choćby dwóch słów
mam swój dół, pierdolę odpowiedzi na maile
nie chcę odwiedzin, chyba że masz dla mnie lek na receptę
biorę te, które mam ale zdają się lecieć w próżnię
ile trzeba tego zeżreć, żeby nie chcieć umrzeć


Hipotermia, zimny wiatr
rozwiewa szlak, po niespełnionych marzeniach gdzieś tam głęboko na
dnie mojego zmarzniętego serca, a ja
nie umiem znaleźć w sobie światła, nawet w świetle dnia


Chyba mam już obsesję na punkcie broni, huku strzału
choć broniłem się zawzięcie podczas wizyt w WKU
teraz na album muszę mieć to klik, klik, bang
check pow, blow, albo inny dźwięk
to siedzi we mnie gdzieś, czemu lubię przytknąć do skroni
swoje palce imitując ich kształtem kształt broni
emocjonalne sinusoidy, mój własny mózg
funduje mi przeloty od K2, aż po Mariański Rów

kiedyś szukałem całej winy w alko
przestałem pić bo widziałem jak to mi niszczy moralność
a zależało mi na nas, miało być łatwo a w zamian
zmieniłem się w psującego Ci wyjścia na miasto chama
nie zasługiwałaś na tę frustrację
a ja nie chciałem, żebyś kiedyś mnie znalazła z dziurą w czaszce
nie raz myślałem o Nirvanie, jeden strzał
jak u Kurta, stąd to "Whatever never mind" na mojej klatce pow!


Zimny wiatr
rozwiewa szlak, po niespełnionych marzeniach gdzieś tam głęboko na
dnie mojego zmarzniętego serca, a ja
nie umiem znaleźć w sobie światła, nawet w świetle dnia

Po wszystkich zdaniach w moim życiu głos ma interpunkcja
to moja dobra nieodłączna znajoma #autodestrukcja
mój wróg number one, próg w każdej z bram
zjawia się bardzo często tu, kiedy zostaję sam
jej nie obchodzi czy mam słuszną idee
gdy siada obok, widzę świat przez brudną moskitierę

znika wszystko od hajsu, przez karierę do moich fanów
i znów jestem tym nieśmiałym dzieckiem ze szkolnych czasów
rzuciłem wszystko na stół, w grze o marzenia
jestem szaleńcem w którym jeszcze tli się nadzieja
za darmo nie ma nic, chciałbym czasem słuchać opinii
znajomi pokończyli studia, dziś mają rodziny
ja jestem inny, kiedyś byłem z tego dumny
dziś nie wiem sam czy kiedyś będę szczęśliwy czy zdechnę smutny
jak teraz, lecz wiem bo przekonałem się nie raz
że nie ma co wychodzić z kina póki trwa seans

Hipotermia, zimny wiatr
rozwiewa szlak, po niespełnionych marzeniach gdzieś tam głęboko na
dnie mojego zmarzniętego serca, a ja
nie umiem znaleźć w sobie światła, nawet w świetle dnia

sobota, 7 września 2013

(84)

Udało się !!! Dzisiaj rano 57,8!!!!! Nie wierzyłam, że dam radę. Wczoraj i w czwartek było 58 kg. Wczoraj jadłam po 17.30 ciasto. A dzisiaj taka niespodzianka :) Mam nadzieję, że dzisiaj tego nie spierdoliłam, bo z radości zaczęłam się objadać. Szczęście w nieszczęściu tylko owoce ale i tak jest lekki stresik ;) Na wszelki wypadek zrobiłam killera Chodakowskiej. Nawet przyjemnie mi się ćwiczyło(może dlatego, że tę głupawą melodyjkę w tle zagłuszyłam normalną muzyką ;P).
 ***
Ciężko mi się przestawić na tryb szkolny. Już na pierwszej lekcji mój żołądek domaga się jedzenia. Na drugiej lekcji tak strasznie hałasuje, że wszyscy się na mnie gapią. Nie wiem o co chodzi, bo przecież ogólnie nie jestem głodna.  Po drugiej lekcji jem coś na siłę tylko po to żeby brzuch się uciszył. Macie jakiś patent na burczenie w brzuchu?

wtorek, 3 września 2013

(83)


Dzięki za wszystki komentarze, szczególnie Ana Bella dzięki za sobotni komentarz, zmotywował mnie i w jednak ruszyłam tyłek i ćwiczyłam półtorej godziny. W niedzielę to samo, w poniedziałek chyba nawet trochę dłużej.  Dzisiaj tylko dwa zestawy: jeden na nogi, drugi na brzuch i 20 min skakanki, potem rozciąganie i pilates. Wyszło około godziny. Chyba muszę bardziej nastawić się na jakieś diety, a mniej na ćwiczenia, bo już dzisiaj mam trochę wkuwania na jutro więc ciekawe co będzie później. Nie wiem czemu ale od początku okresu przytyłam: obecna waga 58,8. Trochę dołujące zwłaszcza, że mało jem i cokolwiek ćwiczę.  Wiem że w 'te dni' waga rośnie, ale sprawdziłam też obwody i wyszło że po ok  0,5 -1,5 cm mam więcej w obwodach. Dziwne, jak dla mnie ;P Dobra, dzisiaj nie będę już więcej narzekać.


Teraz z innej paki: zaktualizowałam zakładki Odżywianie, Ćwiczenia i Lista celów. Jeśli macie ochotę zapraszam do poczytania, szczególnie polecam ćwiczenia, wg mnie genialne. Będę dodawała kolejne jeśli znajdę coś co mnie zaciekawi. I jeśli macie jakieś porady, sugestie czy coś w tym rodzaju to chętnie poczytam :)

Jeszcze do posłuchania, pozytywna nuta, mnie dzisiaj wyrwała z głębokiego doła :
Pyskaty - Od zera

"Dziś z zrobiliśmy kilka kroków naprzód
A powinniśmy napluć w mordę światu nie cofnę czasu"

  
"Więc wypijmy za ten świat który nie chce nas teraz
Za ten bit, za ten rap co opętał nas nieraz(...)
Ja wciąż upadam aby zacząć od zera"

 
"Coś Ci powiem, być może dziś upadnę znów brat
Ale gdy mnie złożą w grobie to z uśmiechem na ustach"

sobota, 31 sierpnia 2013

(82)

Dziękuję za wsparcie. Kochane jesteście ;**

A ja znowu Was zawodzę. Dostałam okresu i nie ćwiczyłam. Rano waga pokazała 59,2. Przytyłam 2 kg w niecały tydzień, masakra ;( Trudno, do poniedziałku tego nie zgubię. Ale do przyszłej niedzieli postaram się wrócić do 57, x kg.

Przepraszam,  że znowu zawiodłam. Wiem jestem beznadziejna. Ale gorzej być nie może. Tak myślę.

Trzymajcie się chudziutko ;**

środa, 28 sierpnia 2013

(81)

Od piątku nie trzymałam się diety, jadłam co popadnie bez względu na porę dnia i nocy. Nie ćwiczyłam. W międzyczasie zaliczyłam osiemnastkę najlepszej (jedynej) kumpeli i wizytę rodzinną na których też się nie ograniczałam. Cholernie bałam się zważyć ale dzisiaj zaryzykowałam i nie jest najgorzej- 58,1 kg. Przybyło 'jedynie' 0,8 kg. Bałam się że będzie tego co najmniej 3 kg. Czyli można zaryzykować stwierdzenie że jest ok.

Co do mojego zamiaru zapuszczenia włosów- rezygnuję. Dzisiaj odwiedziłam fryzjerkę i obcięłam się na krótko. Jak na razie strasznie mi się podoba i nie zamierzam zmieniać nowej fryzury. Nawet wydaje mi się że wyglądam szczuplej niż w poprzedniej długości :) Teraz tylko zastanawiam się nad kolorem- coś w stylu Ariany Grande. Tylko szkoda mi niszczyć włosy farbami. Zobaczę po osiemnastce.

Nadal mam zamiar wrócić do szkoły z wagą 57,5 max.

Trzymajcie się chudziutko }i{

piątek, 23 sierpnia 2013

(80)

Dzisiejsza waga: 57,3 !!!! <3

Obiecałam sobie że pójdę do szkoły z wagą poniżej 58 kg, najlepiej, żeby było 57,5 max. I dzisiaj jeden z celów zaliczony.

Szkoda tylko że przerwałam dietę ośmiogodzinną. Żarłam do 21.00. Pewnie jutro będzie ponad 58.

Jeszcze tydzień. Musi się udać. Będę szczupła. Małe kroczki. Miley Cyrus waży 44 kg. Ja też mogę.



Buziaczki ;***

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

(79)

Cześć :)

Chyba uzależniłam się od bloga i nie mogę bez niego żyć xD Po raz enty zaczynam "od nowa"  i "tym razem skutecznie":) Zobaczymy jak będzie. Na razie jestem dobrze zmotywowana.

Zrobiłam sobie z muliny taką mała 'przypominajkę', żebym zawsze pamiętała o co walczę. Co prawda nie jestem pro- ana ale może mnie nie zabijecie i się nie pogniewacie  jeżeli wykorzystam czerwoną bransoletkę z motylkiem do tego celu.  Jeśli uważacie, że nie powinnam jej nosić, bo jestem za słaba i na to nie zasługuję to zrozumiem i będę myślała nad czymś innym.

Trzeci dzień jestem na diecie ośmiogodzinnej. Polega mniej więcej na tym, że przez 8 godzin jem co chcę w rozsądnych ilościach, a potem przez 16 godzin post. Jak widać totalnie lajtowa i całkiem mi to odpowiada. Muszę się tylko nauczyć jeść pierwszy posiłek o 10.30 żebym mogła kontynuować dietę w szkole.  Ponoć można na niej schudnąć 5 kg w tydzień, a w miesiąc 10 kg. Nie bardzo w to wierzę, ale ważne żeby chociaż 3 kg do września zgubić :)

A propos, kupiłam sobie w końcu wagę elektroniczną i szczerze trochę boję się na niej stawać, bo każde +0,1 kg zmniejsza motywację. Ale przynajmniej mogę się dokładnie zważyć i to działa tez w drugą stronę bo każde -0,1 kg motywuje ;)

Co do ćwiczeń to zrezygnowałam (przynajmniej na razie) z ćwiczeń z Chodakowską. Teraz robię Mel B. 10-minutowe treningi są wg mnie lepsze, bo mogę sobie dobrać co chcę w danej chwili ćwiczyć i na co chcę kłaść większy nacisk. Poza tym czasem dodaję sobie ćwiczenia z Tiffany Rothe np ten :) I te ćwiczenia jak na razie mnie zadowalają, nie widzę jeszcze większej poprawy, ale czuję to w mięśniach :)

W poniedziałek ściągam szwy i muszę umówić się na drugiego zęba więc będę znowu miała przerwę w ćwiczeniach ale tym razem nie odpuszczę therm line, po prostu będę go brała przed jedzeniem zamiast przed ćwiczeniami. Lody zamienię na kostki lodu chyba, że w porywach będę jeśc sorbety, jak to było tym razem.

Sorka za takiego tasiemca, ale nie umiem powiedzieć tego co bym chciała w jakiś krótszy i sensowniejszy sposób.

wtorek, 6 sierpnia 2013

(78) I cały misterny plan w pizdu....

Kurde, przez usunięcie tego zęba nie mogę ćwiczyć. Mam jeść lody, dużo lodów. I jogurtów. Boję się brać Therm Line z antybiotykiem. Sorry że znowu zawalam. Odezwę się jak usunę drugiego zęba  i będę mogła coś z sobą zrobić.

Trzymajcie się chudo ;**

czwartek, 1 sierpnia 2013

(77)

Jak wczoraj obiecałam podaję swoje wymiary:

ramię 26,5 cm
biust 84 cm
pod biustem 75 cm
talia 71,5 cm
biodra (w najszerszym miejscu) 87 cm
udo (na wysokości 2 cm od kroku) 57 cm
łydka 37 cm

No mam nadzieję, że je trochę zredukuję :) Następne mierzenie zrobię sobie za tydzień albo za dwa, zależy jak będą widoczne efekty.

Dzisiaj zrobiłam te same ćwiczenia co wczoraj i dodatkowe ćwiczenia na brzuch.
Jutro nie ćwiczę, bo mam mieć chirurgicznie usuwanego zęba, a potem jeszcze wykłady na prawko, więc nie będzie na nic czasu i nie wiem jak będę się czuła z pociętym dziąsłem ;/ Jedynie taki z tego pożytek, że nie będę musiała jeść, bo "boli" :)

Trzymajcie się chudo ;**

środa, 31 lipca 2013

(76) I ... okres ;(

Dzisiaj miał być wielki start ale rano zaskoczył mnie okres. Trochę bolał mnie brzuch i kręgosłup i nie chciało mi się ćwiczyć. No ale jak miałam dzisiaj zacząć to zaczęłam. Co prawda nie zrobiłam Chodakowskiej ale Mel B brzuch i nogi i Miley Cyrus Workout: Sexy Legs dałam radę. Przed treningiem wzięłam jedną kapsułkę Therm line i przez 40 minut ćwiczeń byłam cała zlana potem. Nawet przy mega intensywnym kardio nie zdarzyło mi się tak spocić. To chyba znaczy, że działa. Rano się nie zmierzyłam, a teraz to już chyba bez sensu, więc jako wymiary startowe podam jutrzejsze. 
Trzymajcie się chudo ;**

wtorek, 30 lipca 2013

(75) Therm Line Forte START!

Hej,
od niedzieli strasznie zawaliłam. Wiedziałam, że początek tygodnia był za dobry. W sobotę miałam takiego doła, że bałam  się żeby sobie czegoś nie zrobić. Dzisiaj miałam już wziąć się w garść jednak wyszło trochę nie po mojej myśli i za prawdziwe ćwiczenia zabieram się od jutra. Dzisiaj tylko skończy się na Mel B (brzuch) i może jakieś unoszenie nóg.

Pytałam ostatnio o spalacze tłuszczu i dzisiaj kupiłam Therm line forte (jak dowiedziałam się na zszywce jest lepszy od therm line s). Zaczynam brać od jutra, po jednej kapsułce dziennie (podobno jeśli bierze się wg zaleceń z ulotki mogą się pojawić skutki uboczne, a po mniejszej dawce też dobrze działa).

Trzymcie się chudo ;*

niedziela, 28 lipca 2013

(74) Spalacze...

Znacie jakieś skuteczne i niedrogie (ok 50 zł) spalacze tłuszczu? Od wczoraj mam takiego doła, że postanowiłam zainwestować w taki specyfik. Na razie zastanawiam się nad therm line s widziałam dość dobre opinie i cena przystępna.
Wiem, że samo łykanie nawet najlepszych tabletek mnie nie odchudzi, no ale może chociaż przyspieszy spalanie tego jebanego smalcu. Naprawdę zależy mi na szybkim schudnięciu, a o diecie mogę zapomnieć jak na razie, więc to mój ostatni ratunek. Oczywiście oprócz tego mam zamiar ćwiczyć tak jak od tej pory albo i bardziej ale potrzebuje dodatkowej motywacji.


czwartek, 25 lipca 2013

(73)

Cześć :)

Już zapomniałam jak zajebiste jest uczucie po skończeniu killera Chodakowskiej.  Planuję robić go 3 razy w tygodniu. Mogę się Wam pochwalić że w tym tygodniu codziennie coś ćwiczę i nawet widzę efekty (jeśli chodzi o brzuch). I wiecie co Wam powiem? Zawsze wierzyłam w A6W, a ostatnio przekonałam się że jest gówno warte. Jak na 42 tygodnie makabrycznych ćwiczeń efekty mizerne. Po niecałym tygodniu ćwiczeń z Mel B mam już w miarę fajny brzuszek więc jak tak dalej pójdzie to może wrzucę zdjęcie za jakieś dwa tygodnie. Naprawdę polecam jej ćwiczenia na brzuch, co do innych to jeszcze nie próbowałam. Mam nadzieję, że zestaw na nogi jest równie skuteczny ; )

Teraz troszkę motywacji.




sobota, 20 lipca 2013

(72)

Cześć Słońca :)

Jakoś nie udało mi się wiele schudnąć ale waga pokazała dzisiaj 58,5 więc nie jest źle. Tym bardziej, że przez ostatnie 3 dni nie ćwiczę według planu tylko jeżdżę rowerem i plażuję z kumpelą. Generalnie te 3 ostatnie dni tak fajnie spędziłam, że nawet nie przeszkadza mi to że nie mam wymarzonej sylwetki :) Mam nadzieję że też macie dobre nastroje i udaje Wam się osiągać wyznaczone cele.
Powodzenia i dzięki że jesteście ;**

niedziela, 14 lipca 2013

(71) Jak zwykle, użalanie się nad sobą...

Hej :)
Od wtorku do piątku całkiem nieźle sobie radziłam z ćwiczeniami i żarciem, nawet jak zjadałam więcej to przynajmniej zdrowo. Wczoraj dobra passa padła: nie dość, że spałam prawie do południa, niczego nie ćwiczyłam to jeszcze nażarłam się jak świnia. Totalna załamka. Dzisiaj to samo. Imieniny Taty, więc totalna wyżerka i oczywiście nie było kiedy ćwiczyć. Na szczęście już  nie miałam takiego doła jak wczoraj.

W tym tygodniu cholernie się cieszyłam że już utrzymuję wagę 58 kg (z wyjątkiem czwartku- 59). Dzisiaj było 59, a jutro wolę nawet się nie ważyć. Niestety u mnie zawsze tak jest: planuję sobie że będę ćwiczyła więcej niż zwykle i dzięki temu będę sukcesywnie zmniejszać wagę, a jak przychodzi co do czego to albo mi się nie chce, albo zajmuję się czymś innym i nie wystarcza mi czasu, albo inni chcą czegoś ode mnie i zajmują mi czas (heh, chyba jestem mistrzynią wymówek xD).

Dobra starczy tego biadolenia, pasuje wziąć spiąć dupę i zapierdalać bo wakacje upływają a waga rośnie. Jutro może wyskoczę z siostrą na miasto to trochę kcal spalę i dodatkowo nie wezmę drobnych, żeby lody i kebaby nie korciły ; ) I może skuszę się na ćwiczenia Mel B. Ostatnio dużo o niej dobrego czytam i chcę spróbować. Ponoć działa lepiej niż A6W.

I odnośnie ćwiczeń, czy wiecie może co robić żeby pozbyć się tego 'garba' na udach? Strasznie mnie to denerwuje bo przez to wyglądam jak krzywus. Wydaje mi się, że połowa to tłuszcz, a połowa to mięśnie chociaż mi ciężko stwierdzić.

wtorek, 9 lipca 2013

(70) Marzenia i szara rzeczywistość

 Tak chcę wyglądać po wakacjach. Fajnie byłoby mieć takie ciało jeszcze w trakcie wakacji (opalanie i te sprawy  xD) ale tempa dzida odpuściłam sobie w maju, bo gdybym utrzymała ten zapał z majowego weekendu, wyglądałbym tak, albo nawet lepiej. No, a potem znowu zaczęłam ćwiczyć i znowu zapał opadł, a teraz znowu próbuję się motywować wszelkimi sposobami. I tak wygląda moje odchudzanie od jakiś 5 lat. Sinusoidalne zmiany chęci i priorytetów. Trudno, może tym razem wyjdzie. :) A jak się uda to kupuję takie spodenki i przekłuwam pępek xD









Dzisiaj trochę zawaliłam: zrobiłam tylko a6w, nożyce, przysiady i unoszenie nóg. Kurde ciężko mi się zebrać do czegoś większego. Strasznie lubię Miley Cyrus Workout: Sexy Legs, według mnie jest fajniejszy od przesłodzonej Chodakowskiej (ostatnio mam już dość tego jej uśmiechu i słodkiego głosiku).  Trenerka  w w/w filmiku ma taką figurę jaką chciałabym mieć i jest wulkanem energii :) No i muzyka o wiele żywsza zachęca do ćwiczeń :) Może w czwartek.

Nie wiem czemu dodaję tego posta, chyba z nudów xD

Trzymajcie się chudo ;*

poniedziałek, 8 lipca 2013

(69)

Ok, jak obiecałam dodaję plan ćwiczeń. Generalnie jest on kontynuacją poprzedniego, jednak z niewielką różnicą. Kiedyś wyznaczyłam sobie ćwiczenia i ilość powtórzeń  plan zakładał, że codziennie muszę je wykonać. Oczywiście olewam swoje obowiązki więc czasem zdarzyło mi się opuścić jakieś ćwiczenie, potem wychodziłam z założenia że skoro jeden raz odpuściłam to teraz ćwiczenia nie podziałają tak dobrze, a poza tym jak jeszcze raz dam na luz to będzie ok. Teraz stwierdzam, że jeśli nie czuję że coś jest moim obowiązkiem jest mi łatwiej to robić, dlatego w tym rozkładzie wypisałam większość tego co powinnam robić i też mam wyznaczone powtórzenia niektórych ćwiczeń, ale wpisałam je sobie ołówkiem, żeby w wypadku gorszego dnia wpisać tyle ile rzeczywiście zrobiłam. Jeśli coś idzie po mojej myśli zaznaczam sobie zielonego plusika, jeżeli nie czerwonego minusa. Może dziecinne ale nawet dość dobrze motywuje(jak na razie).
Sorry, że takie niewyraźnie zdj.

 Od razu chcę wyjaśnić dlaczego dzisiaj tak cieniutko: od rana (od 7.00) byłam na praktyce, potem nawiały mi dwa autobusy, trzecim (czekałam na niego 1,5 h) wróciłam do domu, zdążyłam się tylko przebrać i skubnąć coś obiadu i znowu leciałam z siostrą na autobus, bo wymyśliłyśmy sobie zakupy ; ) Wracając spotkałam się z koleżanką i poszłyśmy połazić. Wróciłam przed chwilą i padam z nóg, nie mam siły na nic nie mówiąc już o ćwiczeniach. (tak, wiem, tylko winny się tłumaczy xD)

niedziela, 7 lipca 2013

(68)


Hej Słoneczka :)
Wczoraj miałam bardzo dobry dzień pod względem ćwiczeń. Właściwie udało mi się wykonać wszystko co zaplanowałam. Chyba przerzucę się na chrupkie pieczywo, albo jakieś inne suchary, bo zauważyłam, że rodzice nie czepiają się o nie, a poza tym siostrze tak posmakowały, że bestia podżera mi śniadania :) Więc pewnie nie będzie problemu.
Kalorii nie liczę dokładnie, oceniam tylko tak 'na oko' jak kaloryczne jest to co jem. Staram się w ciągu dnia nie zjeść więcej niż 1500 kcal i w sumie wychodzi mi to na zdrowie ; ) Ważyłam się rano i zobaczyłam cudne 58 :) Jestem i tak kilogram w tył, bo wg wcześniejszego planu miało być dzisiaj 57. Ale wali mnie to ważne, że nie ma już paskudnej 60. Mam  nowy plan ćwiczeń, właściwie to bardziej plan zajęć. I zbudowałam go na trochę innej zasadzie niż poprzedni. Może później go tutaj wkleję.

Dzięki za wsparcie ;)