czwartek, 12 września 2013

(86)

W dwa dni pół kilo więcej. Nieźle, nie? Nie mam czasu ćwiczyć. Dziwne, że na żarcie znajduję czas. Trudno. No ale to już było, nie cofnę czasu.
Dzisiaj było lepiej. Nie ćwiczyłam, bo godzinę temu wróciłam do domu, a jeszcze trochę nauki przede mną. Ale i tak jest dobrze (prawie). Zjadłam tylko bułkę z bufetu szkolnego (na oko 400 kcal) i drożdżówkę z budyniem z Biedronki. Popiłam energetykiem (żeby nie usnąć w czasie jazdy) i tyle.
Można powiedzieć że zajebiście. Ale... Kminiłam jakby tu pozbyć się tego burczenia w brzuchu i wymyśliłam: LM foreward miały zahamować głód. Niestety to nie działa. No chyba że trzeba dwa na raz, ale pewnie by mnie za bardzo ścięło z rana. Plan uciszenia hałaśliwego żołądka nie wypalił, ale znalazłam sobie dla nich inne zastosowanie: wypalanie stresu. No i znowu jestem w dupie. Chociaż i tak najważniejsze że niewiele jadłam (w porównaniu do ostatnich dni). Muszę jak najczęściej wracać tak późno, bo przynajmniej obiad mnie omija.
Może na weekendzie poćwiczę. We wtorek mam nadzieję na 56,x kg. Niewykonalne, chociaż ostatnio też tak myślałam.
 




Trzymajcie się chudo } i {
Tylko dzięki Wam mam siłę znowu zacząć od nowa ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.