czwartek, 28 listopada 2013

(106)

Zaczęłam dzisiaj 30 day shred z Jillian Michaels. Zobaczymy jak długo wytrzymam. Czytałam, że ćwiczenia dają w kość i spotkało mnie rozczarowanie, bo nawet się nie zmęczyłam. Mam nadzieję chociaż jakieś zakwasy się jutro pojawią.
Efekty innych dziewczyn niby fajne, ale z ud ubywa mało centymetrów- z tego co czytałam to około 1cm w miesiąc. No ale dobre i to. Jak te ćwiczenia mi nie podejdą to może przerzucę się na 6w6p. Wątpię czy wytrzymam ale spróbować nie zaszkodzi

Dla zwiększenia motywacji :)
 







Chudego piątku  :** ( I  całego weekendu :D )

środa, 27 listopada 2013

(105)

Dzisiaj kolejne ważenie. Waga stoi. W sumie dobrze, że nie rośnie. Możliwe, że to przez okres. Przez ostatnie 3 miesiące był w miarę regularny i powinnam dostać za tydzień, więc zatrzymanie wagi byłoby uzasadnione. Pożyjemy, zobaczymy.
Strasznie dużo jem. Nie umiem tego opanować. Ale muszę coś z tym zrobić. Mam nadzieję, ze jak skończy się praktyka, nie będę miała czasu na jedzenie. Tylko, że wtedy nie będzie też czasu na ćwiczenia....



(*) (**) (***)
 Odpuszczam szybkie zrzucanie kilogramów. Chyba lepiej wolniej, a skutecznie. Do Sylwestra 55/54 kg. Myślę, że to dość realny cel. Tabelka z ćwiczeniami zdała egzamin, bo jak widzę ile zrobiłam to mam motywację do dalszego działania. Zaopatrzyłam się w balsam antycellulitowy, ostatnio się sprawdził to może teraz też pomoże. Poza tym będę testować ocet jabłkowy. Raczej nie zaszkodzi, a może pomóc :) Zastanawiam się jeszcze na Therm Line ale na razie szkoda mi kasy.

Trzymajcie się :**

niedziela, 24 listopada 2013

(104)

Szło mi dobrze ale ostatnio wszyscy czegoś ode mnie chcą. I znowu czas ucieka mi między palcami, a o ćwiczeniach mogę sobie tylko pomarzyć... Jak widać weekend totalnie zawaliłam, mam tylko nadzieję, że na tygodniu się wykażę ; )

Dzięki za wszystkie komentarze, kochane jesteście ;**


Chudego tygodnia :)

czwartek, 21 listopada 2013

(103)

Wg planu dzisiaj miałam się zważyć. Zakładałam, że waga pokaże 56,9. Rano pokazała 49 w co nie uwierzyłam, przestawiłam ją w inne miejsce i pokazała 58- bardziej prawdopodobny wynik ale jak dla mnie masakra. Po praktyce (czyli po śniadanku i drugim śniadaniu) pokazała 57,5. Czyli na dobrą sprawę nie mam pojęcia ile ważę. Podejrzewam, że to przez niski poziom baterii ma takie skoki. Następnym razem zważę się na zwykłej, a baterię może kupię w przyszłym tygodniu.

Generalnie trzymałam się planu, dzisiaj zrobiłam tylko połowę ćwiczeń, bo miałam mały zjazd po wczorajszej "libacji". Jutro będzie lepiej, chociaż kumpela jest załamana i nie wykluczone, że znowu będziemy pić ale na pewno nadrobię te kcal ćwiczeniami.

Plan przedstawia się mniej więcej tak:


(*)-(**)-(***)-(****)-(*****)

Przez dwa tygodnie mam zamiar robić na zmianę ćwiczenia z 19 i 20 listopada. Co do jedzenia staram się jeść mniej niż do tej pory. Z tego co widzicie w tabelce jestem w miarę zadowolona, więc możecie wyobrazić sobie ile do tej pory pożerałam. 

Trzymajcie się chudo ; **

wtorek, 19 listopada 2013

(102)

Jest moc :) Odważyłam się zważyć i jest trochę lepiej niż myślałam. Obstawiałam 60+ a jest... 57,4 :D Nie ma się niby czym jarać ale teraz jestem bardziej zmotywowana :)
Planuję zejść do 55 kg do końca miesiąca. Zrobiłam już rozpiskę z ćwiczeniami na ten tydzień i jak na razie trzymam się planu (dopiero wtorek, a ja już się jaram xD).
Ale czuję, że tym razem się uda.

Damy radę. Wszystkie będziemy miały wymarzone sylwetki. Wiemy czego chcemy i osiągniemy nasze cele! 
Trzymajcie się chudo ;****

sobota, 16 listopada 2013

(101)

Cześć,

Jeszcze nie jest dobrze. Powiem nawet, że jest źle. Tylko, że nareszcie chcę coś z tym zrobić.  Tak na dobre się zmienić. Doszłam do dwóch ważnych wniosków:

Wiem już dlaczego nie mogę schudnąć raz, a dobrze. Nie potrafię się w porę opanować. Nie chodzi tylko o jedzenie. To samo jest z paleniem, wyciągam jednego szluga, potem następnego i jeszcze jednego itd., dopóki mam coś w paczce. Z piciem to samo: dopóki nie piłam było ok, na półmetku trochę przegięłam(na szczęście jeszcze kontaktowałam, nawet nie miałam kaca następnego dnia) ale  potem przez cały tydzień nie było dnia, żebym czegoś nie piła. Z ćwiczeniami to samo. Ciężko jest mi zacząć ale jak już się zbiorę to ćwiczę, nawet gdybym miała nie zrobić czegoś na prawdę ważnego. I w sumie mam tak ze wszystkim.
Niby prosty wniosek, niby wiedziałam to już wcześniej ale jakoś wydawało mi się, że jakoś to będzie. I kończy się zawsze tak samo: przeginam >> zauważam, że przegięłam >> przeginam dalej >> osiągam punkt krytyczny >> ogarniam się >> jest dobrze >> utrzymuję sytuację na właściwym poziomie >> dostaję impuls i znowu zaczynam przeginać >> koło się zamyka.

Drugi wniosek jest taki, że szybko tracę motywację, bo chcę widzieć efekty już, teraz, w tej chwili. Wiem że muszę czekać na rezultaty, wiem, że potrzebuję czasu ale chcę już. No i nie widzę efektów w ciągu paru dni i się zniechęcam i rezygnuję.

Wiem, że muszę to zmienić. Żeby schudnąć na dobre muszę zmienić wszystkie przyzwyczajenia i to mnie przerasta. Nie wiem co będzie dalej, na razie mam motywację. Znalazłam spodnie z podstawówki, nawet się w nie mieszczę, co więcej udało mi się dopiąć. Tylko chodzić jest ciężko, bo strasznie ciasne :D Dlaczego o tym piszę? Bo te spodnie będą jakby miernikiem osiągnięć. Schudnę tyle, że będę mogła je bez problemu założyć i swobodnie w nich chodzić.

piątek, 8 listopada 2013

(100)

Kurwa, nie udało się. Dzisiaj rano 57,7. Chuj mnie strzeli. Prawie nie jadłam, trochę ćwiczyłam i waga poszła w górę. Ale trudno. Na razie nie mam żadnej motywacji do niczego. Nie wiem czy jest sens dalej się odchudzać skoro i tak nie mam efektów. W ogóle nie mam wiem czy cokolwiek inne ma sens... Chyba znowu na jakiś czas zrezygnuję z bloga. Sorry, że ciągle Was zawodzę. Do zobaczenia kiedyś tam...
Życzę Wam samych sukcesów i osiągnięcia wyznaczonych sobie celów.

niedziela, 3 listopada 2013

(99)

Hej,
Wstyd się tu pokazywać. Jutro urodzinki, miałam ważyć mniej niż 56 kg. Waga dzisiaj 56,4 :((. Do środy było dobrze, a potem masakra. Przepraszam. Za wcześnie się cieszyłam.  Ale obiecuję, że do półmetku tj 8 listopada będzie 55 kg (chyba, że okres pokrzyżuje mi plany).
Odnośnie półmetku, kupiłam sobie sukienkę w której nawet nie wyglądam tak strasznie grubo :) I co najlepsze rozmiar M był za duży i wbiłam się w S ! ! ! To trochę podniosło mi samoocenę i chyba tylko dlatego wczoraj znowu wzięłam się za siebie i mam zamiar walczyć do końca.
Trzymajcie się chudo  } i {