czwartek, 31 marca 2016

(59)

Sukces! No może jeszcze nie teraz ale pierwszy krok to już połowa sukcesu :)

Otóż nareszcie ogarnęłam się z pieniędzmi i zapisałam się na siłownię :D Mam nadzieję, że szybko poprawię kondycję. Na razie tragedia, wytrzymałam 40 minut na kardio i nawet nie poszłam na salę siłową, bo po pierwsze nie chciałam się przeforsować, a poza tym raczej nie zdążyłabym ogarnąć się do pracy.

Na razie planuję ćwiczyć 4-5 razy w tygodniu. W weekendy robię wolne, bo wolę spędzić czas z A. no i dwa dni na regenerację to chyba dobry pomysł :) I jeszcze muszę ogarnąć temat jedzenia. Na razie będę eksperymentować z gotowaniem na parze. Dzisiaj zrobiłam sobie kurczaka z warzywami i szczerze mówiąc przeszedł moje oczekiwania. No i nie spodziewałam się, że będę miała obiad na 3 dni. Może pod koniec tygodnia wrzucę przepis xD

Przygotujcie się na więcej wpisów, bo mam zamiar iść za ciosem i wykorzystać ten przebłysk chęci do działania.

Trzymajcie się :)


poniedziałek, 14 marca 2016

(57)

Wszystko zmierza w dobrym kierunku. A. od dzisiaj ma znowu jakieś zlecenia więc nie muszę już sama wszystkiego utrzymywać. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu też będzie coś miał bo w takiej sytuacji w końcu będę mogła kupić karnet na siłownię. A nawet jeśli nie kupię karnetu to i tak będę mogła ćwiczyć w domu. 

A i ciekawostka. Nie stawiam już schudnięcia na pierwszym miejscu. Traktuję to jako przyjemny skutek uboczny zrobienia czegoś dla siebie i dla zdrowia. Nie wiem jak długo utrzymam takie podejście ale myślę, że im dłużej tym lepiej :) Wiecie, zawsze mniej frustracji, kiedy waga stoi w miejscu a przecież pozostanie satysfakcja z dbania o zdrowie :P

piątek, 4 marca 2016

(56)

Nie mam o czym pisać. Praca, dom i tak w kółko. Chwilowo nie chodzę na siłownię bo A. nie pracuje więc muszę się skupić na opłatach i nie wydaje pieniędzy na 'fanaberie'. 

Czekam na moment odbicia się z kasą,  żebym mogła zrobić coś tylko dla siebie. Wiecie fryzjer, tatuaże, solarka, siłka itd. 

Czuję się niezbyt dobrze z obecną wagą. Martwi mnie to, że coraz częściej piję. Co gorsze piję przed pracą. Przed drugą zmianą. Nie potrafię inaczej. Przez ostatnie trzy tygodnie ani razu nie  miałam dnia bez alkoholu. Dwa tygodnie temu i tym tygodniu ani razu nie byłam trzeźwa w pracy. Wstyd. Chyba wpadam w alkoholizm. O ile nie siedzę w tym po uszy. Poza tym wróciłam do cięcia się, ciągle mam doła. Zabrałam z pracy skalpele chirurgiczne, tną bardzo ładnie, nawet za bardzo, boję się czasem, że przesadzę i podetnę sobie żyły. Nie powiem czasami chcę tego ale nie chcę krzywdzić A. Wiem, że go to zaboli. Zaboli go gdy zobaczy cięcia z poprzedniego tygodnia. Dzisiaj powiedziałam mu że cały tydzień myślę o cięciu się, jest mu przykro ale jutro wykręcę się, że byłam wstawiona i gadałam głupoty. Cały tydzień ukrywałam cięcia w domu i w pracy w tym tygodniu tez dam radę. Wstyd, że mam  20 lat i zachowuję się jak gimbaza. Ale trudno, wiem co mi pomaga. A że jestem już po x drinku zaraz ozdobię nadgarstek paroma kreseczkami będzie dobrze. Przynajmniej dopóki nie wytrzeźwieję. Potem będzie gorzej. Ale przecież zawsze mogę napić się znowu i robić to samo. I tak całe życie. Może przynajmniej nie bedzie długie. Może w końcu przesadzę z alko i posunę się o krok dalej. I w końcu będzie doobrze. Tylko szkoda mi rodzicówi siostry.....