czwartek, 23 maja 2013

(62)

Przepraszam, że tak ostatnio zawalam. Odezwę się jak dojdę do 58 kg. 

Trzymajcie się chudo ;**


środa, 22 maja 2013

(61)

Bilans z dzisiaj:

śniadanie: kawa 3 kcal
w szkole: kanapka 259 kcal, chipsy 336 kcal, bułka 407 kcal
obiad: krupnik 53 kcal, kanapka 259
kolacja: kiełbaska grillowa, chleb 188 kcal+ 86 kcal

1485/900

słabo ; /

Masakra, nie ćwiczyłam, bo miałam się uczyć na sprawdzian z fizyki, nie uczyłam się nie wiem co robiłam że nie miałam na to czasu. Jedyne czym mogę się pocieszyć to fakt, że kupiłam Mamie prezent na dzień matki i dzięki temu przejechałam nieco ponad 12 km. Wiem że niedużo ale zawsze coś. Kurczę, kiedy przestanie być tak beznadziejnie?!

wtorek, 21 maja 2013

(60)

Hej.
U mnie jakoś leci, z dietą idzie średnio. Ostatnio albo ledwie się mieszczę w limicie, albo nieznacznie go przekraczam. Na przykład dzisiaj przekroczyłam go o jakieś 150 kcal, no wiem dużo.
Może to przez okres, jakoś nie wychodzi mi z treningami. Niby chcę, niby mam czas, ale jakoś zawsze znajdzie się jakaś pierdoła, która mi w tym przeszkodzi.
Powoli zaczyna mnie to denerwować. 

Mam nadzieję, że chociaż Wam się udaje. Trzymajcie się chudo ;*



poniedziałek, 20 maja 2013

(59)

I cały misterny plan w pizdu.Rodzice najlepiej potrafią rozjebać pięknie zaplanowany dzień. Dzięki temu nie zmieściłam się w bilansie- nie uda mi się spalić paru nadprogramowych kalorii.

sobota, 18 maja 2013

(58)

Dziękuję za Wasze wsparcie ;* Przepraszam, że ostatnio nie komentuję Waszych blogów i obiecuję poprawę :D

Po paru ładnych bilansach jak zwykle nadszedł czas tych gorszych. Wczoraj zmieściłam się w limicie ale nie ćwiczyłam (poza trzema godzinami spaceru). Dzisiaj nie zmieściłam się w limicie, nie ćwiczyłam ale przynajmniej cały dzień byłam w ruchu. Sprzątanie, zakupy, grządki, gotowanie itp pochłania masę energii i czasu więc zabrakło mi go nawet na chwile odpoczynku nie mówiąc już o treningu.
Heh, ponoć tylko winny się tłumaczy. Nie  powinnam przestawać ćwiczyć tak wiem wiem, jestem ciota, mam słabą wolę bla, bla, bla. Przerabiałam to za często, żeby mnie to jeszcze dziwiło. I teraz jest ta chwila w której obiecuję Wam że się nie  poddam i będę walczyć. I pewnie za 2 tyg będzie to samo. Trudno. Musicie przywyknąć xD Albo mnie olać. Ale na pewno wcześniej czy później uda mi się schudnąć. Nie ważne ile razy mi nie wyjdzie. Nie ważne ile razy przerwę dietę czy trening. Zawsze zacznę od nowa. Za każdym razem silniejsza i bardziej zmotywowana. I w końcu osiągnę cel, choćbym miała próbować aż do usranej śmierci ;)
_____________________________________________________________________________________

Teraz pozytywne doładowanie :)

"We are thousand voices strong
We are each girl who sings this song
We are a beauty that's our own
and we are, and we are
So Beautiful !"
_____________________________________________________________________________________
 Chyba nie ważne jak daleko nam do celu. Przcież ważne że wiemy czego chcemy i do tego dążymy, nie? :)
Trzymcie się szczupło laseczki ;**

czwartek, 16 maja 2013

(57)

Hej,

Waga wróciła do nie niepokojącego poziomu 58 kg. Teraz muszę ją chociaż utrzymać. Moje bilanse już nie będą takie niskie, bo przez dwa dni starałam się maksymalnie ograniczyć jedzenie żeby wrócić do 58.

Bilnas:
śniadanie kawa 3 kcal
w szkole jogurt 66 kcal
obiad 2x zupa 98 +kromka chleba 61 razem 257
kolacja kanapka 83 kcal

w sumie 409 kcal

środa, 15 maja 2013

(56)

Pomijając 3 z rachunkowości i banię z niemca dzień mogę zaliczyć do udanych. Na śniadanie kawa 3 kcal, w szkole jogurt 66 kcal, na obiad zupa 98kcal, a że wcześnie jadłam obiad wszamałam kanapkę na kolację 97 kcal i orzech włoski 26 kcal.

W sumie: 290 kcal. Jest spoko ; )

Ostatnio nie mam czasu na ćwiczenia z Chodakowską- zostawiam to sobie na weekend- mówiła na którymś filmiku, że wystarczy ćwiczyć 3 razy w tygodniu  więc w sam raz: piątek sobota i niedziela. Codziennie staram się robić a6w i przysiady, a aeroby na nogi jak mam czas.

Cały tydzień mam założony testami i kartkówkami. Jeszcze na polski mam przeczytać na poniedziałek 'Nad Niemnem", a na przyszły "Potop".  Nie zdążę nie ma szans. A tak chciałam sobie poczytać "Do Rzeczy". Śmieszne- kazałam rodzicom to zaprenumerować, a jak do tej pory chyba tylko dwa numery przeczytałam. Czas przelatuje mi między palcami... A najdziwniejsze jest to, że na jedzenie zawsze znajdzie się chwila xD

Trzymajcie się ;*

PS dziękuję za  wszystkie komentarze ;**

wtorek, 14 maja 2013

(55)

Cześć,

Sorry, że nie pisałam przez te parę dni ale nie było o czym. Od soboty ciągle żarłam wszystko co tylko nadawało się do jedzenia. Na komunii nawet że nie przeholowałam aż tak bardzo, myślałam, że będzie gorzej. Za to wczoraj masakra- powtórka z rozrywki, czyli pokomunijne spotkanie i znowu żarcie. W sumie zjadłam niewiele słodyczy ale nie mogłam się powstrzymać przed zjedzeniem pożarciem frytek.

Dzisiaj jest już lepiej. Do tej pory zjadłam tyko jogurt (69 kcal) i planuję na kolację zupę ogórkową(53 kcal). Na w-fie był aerobik,więc dzisiejsze żarcie spalone, teraz muszę się zabrać za to co mi przybyło w weekend. Chciałabym iść na skinny girl diet, ale w moim domu to nie wypali bo rodzice nie przyjmują do wiadomości że można nie jeść obiadu, a jak nawet próbuję sobie sama coś zrobić lekkiego na obiad to zaraz afera, że nie jem tego co mama gotuje. A gotuje po staroświecku, czyli tu śmietanka, tam masełko, a tam może majonezik itd itp... Przy takich obiadach to nie da się w 800 kcal zmieścić a co dopiero mówić o 300! Ale trudno, będę musiała znosić te obiady i z tego powodu przechodzę na healthy skinny girl diet (znowu).

Ostatnio udało mi się schudnąć na niej 2 kg w 3 tygodnie czyli jak na moje oko za mało. Zobaczę jak będzie teraz. Tylko tym razem do diety dołożę ćwiczenia i wypróbuję nowy krem wyszczuplający.



 Dzisiejszy bilans to tylko jogurt (69) i na kolację pewnie zjem zupę (53)

W sumie: 122 kcal.

To chyba pierwszy i ostatni raz taki ładny bilans, bo dzisiaj jestem sama i nikt nie każe mi jeść.

sobota, 11 maja 2013

(54)

Hej,

Czytając Wasze blogi jest mi wstyd za siebie. Potraficie jeść tak malutko, chudniecie, jesteście silne. Podziwiam. Mi nigdy nie uda się chyba osiągnąć bilansu nie przekraczającego 800 kcal, nie mówiąc już o 500 kcal. Na prawdę szacun dla Was.

Moja waga nie wiem czemu wzrosła o kolejny kilogram, a przecież jem do 1200 kcal i się ruszam(no dobra ostatnie dwa dni trochę mniej trenuję, ale ciągle robię to co mi każą rodzice, a to też wymaga trochę ruchu i niestety zajmuje czas.) Jakby waga stała w miejscu to rozumiem ale 2 kilo z powietrza to już przegięcie ;( Z tej frustracji po ważeniu dałam się namówić na frytki i zapomniałam się totalnie. Nie będę nawet zamieszczała bilansu, żeby się nie kompromitować, wystarczającą karą jest to że jestem coraz grubsza. Jeszcze jutro komunia u kuzyna... Wiem, że się złamię i przepraszam wszystkich za to.

Po komunii idę na dietę, chciałabym na bananową ale u mnie w domu się nie da, może na wakacjach bardziej, bo mogę wtedy przesypiać obiad. Ale mniejsza o to, na pewno jakaś dieta może spróbuję zejść do 800 kcal dziennie, albo wrócę do healthy skinny girl diet. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że tym razem się podniosę i zrzucę na dobre te głupie 5 kg.

_____________________________________________________________________________________

Jako motywator służą mi filmiki i zdjęcia z Tay Momsen, Wiem, że aż tak chuda nie będę, ale jak na nią patrzę to aż chce się chudnąć.

Ona jest idealna: ma figurę, styl (co prawda wyzywający, ale taka już jest), ma świetne włosy, jest ładne, umie śpiewać,jest świetną aktorką chciałabym być chociaż w połowie tak zajebista jak ona. No jedyne, co mnie w niej odrzuca to brak jakiś zasad moralnych ale może za mało interesuję się jej życiem żeby się wypowiadać na takie tematy.,

 

___________________________________________________________________________________

piątek, 10 maja 2013

(53)

Hej :)

Nie uwierzycie ale do szczęścia potrzebowałam szkoły. Też jestem zdziwiona ;) Może chodzi o to że moja grupa znowu się posypała i było tylko 8 osób, może dlatego, że kumpela wreszcie wyzdrowiała i mogłyśmy się zobaczyć, a może to ten słoneczny  i upalny(niestety) dzień. W każdym razie humorek dopisuje, nawet waga chyba tego nie zmieni.No może trochę skwasił mnie niemiecki- mam nauczyć się na środę 144 czasowników w 3 formach, masakra, ale pewnie to oleję i będę liczyć na szczęście ;) Ale przynajmniej z biologii sprawdzian był łatwy.

Odważyłam się spróbować owsianki i nawet mi smakuje, tylko, że chyba jest bardzo kaloryczna, mam nadzieję że jest chociaż zdrowa. Bilans nieszczególny, ale lepszy niż w ostatnim czasie(tak myślę). Śniadanie 241 kcal, w szkole 148 kcal, obiad 186 kcal, kolacja  241 kcal. Dodatkowo postanowiłam codziennie jeść kostkę gorzkiej czekolady,  bo ponoć ma ona właściwości odchudzające wbrew pozorom. Czytałam o tym wczoraj w "Do rzeczy" i argumenty autorki były sensowne. Ponoć wystarczy codziennie jeść kostkę czekolady (albo dwie nie pamiętam dokładnie) i nie przekraczać dziennej dawki 2000 kcal i po trzech tygodniach powinien być odnotowany spadek wagi.. No to zobaczymy :) Jedna kostka to 30 kcal więc nie robi mi to większej różnicy, aczkolwiek dzisiaj przesadziłam i zjadłam pięć kostek, wstyd.

Razem 966 kcal

Nie wiecie ile może mieć owsianka na mleku w 100 g kcal? Bo w tabeli jest napisane, że 62 kcal, ale jak dodam sobie kcal mleka i tego co pisze na opakowaniu płatków wsianych to wychodzi mi 241. Trochę zgłupiałam, chyba że to tak jak z ryżem że nieugotowany jest bardziej kaloryczny niż ugotowany.

czwartek, 9 maja 2013

(52)

Waga znowu pokazuje 58 ; / Myślę, że może to mieć związek z okresem, który niedługo powinien się przyplątać :/  Wzrost wagi pomimo diety i ćwiczeń (no wyłączając wczoraj, ale wczoraj rano też było na czczo 58) strasznie demotywuje. Wydaje mi się jednak że nie mogę się poddać i sobie odpuścić. Teraz będę miała mniej czasu na ćwiczenia ale mam nadzieję na chociaż 3  razy w tygodniu będę robić Killera a codziennie te nieszczęsne aeroby.

Ja pierdzielę niech ta szkoła się już skończy ! ! ! Cholernie mnie denerwuje to że strasznie szybko się rozpraszam: kiedy zaczynam ćwiczyć myślę o tym, że powinnam się uczyć i w połowie ćwiczeń przestaję i idę po książki, otwieram podręczniki i po 5 minutach czuję się gruba i myślę o ćwiczeniach, a kończy się na tym że nie robię nic ; / Kurde żeby tylko ekonomię zaliczyć i polski, geografię statystykę, fizykę, chemię, niemca, rachunkowość i będzie OK. Najgorzej z niemcem i geografią, fizykę i chemię może uda mi się ściągnąć, a na zawodowe i polski to mogę się nauczyć ;)

Wiem, że przewaliłam, przerwałam dietę, ćwiczenia, olałam szkołę ale obiecuję się poprawić. Będzie dobrze.

Wierzę że dam radę : )

Trzymajcie kciuki :)

środa, 8 maja 2013

(51)

Przepraszam.

Złamałam się.

Jadłam.

Nie liczyłam kcal.

Nie ćwiczyłam.

Czytałam.

Ściełam włosy.

W końcu poszłam do spowiedzi.

Nic nie zrobiłam w ciągu dnia. 

Przepraszam.

Będzie lepiej.

wtorek, 7 maja 2013

(50)

Hej,

Bilans nie jest chyba najgorszy:
śniadanie- 174 kcal, obiad- 384 kcal ,podwieczorek- 347 kcal kolacja- 174 kcal, w sumie: 1079 kcal

Jestem dumna z siebie, bo nie zrobiłam frytek na które miałam cholerną ochotę. Podwieczorek mnie załamuje (kanapka z miodem i mleko) ale pocieszam się tym, że mleko jest przynajmniej zdrowe.


Co do ćwiczeń było gorzej: po jednej rundzie Killera sobie odpuściłam, nie wiem nawet czemu. Potem byłam strasznie zła na siebie i skakałam 30 min na skakance, potem przysiady i aeroby na nogi, a na koniec zrobiłam a6w za wczoraj i dzisiaj. Kurde cholernie słaba jestem, może nie fizycznie(chociaż kondycja leży) ale psychicznie. W połowie ćwiczeń się złamałam się, przeryczałam cały czas ćwiczeń, w sumie dobrze że nic sobie nie zrobiłam. Masakrycznie byłam załamana. No ale już mi trochę przeszło.

Dzisiaj już nic nie ćwiczę, muszę się nauczyć na nadchodzący tydzień żeby potem mieć więcej czasu na ćwiczenia.

PS Mam straszną ochotę na ciastka owsiane. I tu mam do Was pytanie: Czy takie ciastka nie idą za bardzo w biodra?  Bo wg mnie nie są aż tak straszne, bo zdrowe i nie tak kaloryczne jak zwykłe ciastka, a w razie napadu na słodkie może ratowałyby mi tyłek :) Poza tym można dodać do nich cynamonu, a on podobno przyspiesza metabolizm. Jbc nie mam zamiaru dodawać czekolady. (przepis po kliknięciu w zdjęcie w języku angielskim)


poniedziałek, 6 maja 2013

(49)

Hej,

Myślałam trochę o tym moim odchudzaniu i doszłam do paru wniosków.

Po pierwsze, muszę się oduczyć jedzenia, bo wiem, że jeśli  przejdę na restrykcyjną dietę to potem rzucę się na żarcie. A po takim napadzie będę wpierdzielać po 2000 kcal dziennie, więc jojo murowane. 

Dlatego ustalam limit kalorii na poziomie 1200 kcal, i to nie jest dieta czy coś tylko po prostu to ma mi wejść w nawyk. I tu mała dygresja, żeby nie spinać się zbytnio jeśli zmieszczę się w przedziale 1200- 1500 kcal jest ok. I dodatkowo odpuszczam sobie całkowicie liczenie kalorii w czasie wszelkich świąt, rodzinnych uroczystości itp. Raz na jakiś czas chyba mogę zaszaleć.

Po drugie, jem w miarę regularnie. 

Ciężko mi ustalić jedną stałą porę posiłku więc ustalam przedziały czasowe.

Po trzecie, ruszam się. 

Nie ważne co robię mam być w ruchu. Koniec z telewizorem, czas na rower, skakankę, Chodakowską, bieganie itp. Teraz w szkole będzie przeje**ne więc musi wystarczyć Killer 3 razy na tydzień, a na co dzień 30 min aerobów.

Po czwarte wysypiam się.

Podobno jeśli śpi się krócej niż 6 godzin dziennie to szybciej się tyje, albo trudniej chudnie (już nie pamiętam dokładnie). W każdym razie ostatnio krócej śpię nie wiem czemu, więc muszę starać się chodzić spać przed 22:)




Dzisiaj trochę przejebałam, bo zjadłam 2 kawałki babki na śniadanie-340 kcal  w szkole miałam tylko jedno jabłko, a że postanowiłam jeść regularnie skusił mnie 3 bit (215 kcal),na obiad 440 kcal i na kolację 10 g paluszków- 79 kcal. Razem 1074. Nie jest źle z bilansem tylko nie podoba mi się że tyle słodkiego wchłonęłam.

Na szczęście ważyłam się przed chwilą i było 57 :)
Może Killer i 3 godziny koszenia trawy pomogło.

niedziela, 5 maja 2013

(48)

Hej :)

Waga rano mnie zaskoczyła- 56 kg na czczo :) Normalnie jestem taka happy, że ciężko to opisać. Z tej euforii pochłonęłam 3 kawałki babki biszkoptowej, ale nie martwię się tym zbytnio, bo z tego co napisała kiedyś Say May przed południem można : D A jeśli nawet nie to co z tego. Przed chwilą znowu stałam na wadze i było 57 z małym haczykiem.

Kalorii babki nie liczę, pewnie będę się dużo ruszać, bo pogoda dopisuje więc na pewno ją spalę ;) Co do obiadu to trochę się tych kalorii nazbiera, jakieś 550 na pewno. No trudno, jeszcze przede mną Killer, A6W, przysiady, może rower, na pewno się spali ; )

Na kolację też pewno coś zjem i tak zaczynam się zastanawiać czy liczenie kalorii ma w ogóle sens, jeśli moja kumpela mówi, że na regularnych porach posiłków schudła 3 kg? No ale gdyby na mnie to działało to miałabym dzisiaj max 55 kg. Jeszcze się zastanowię.

Udanej niedzieli :)

PS Nie myślcie, że sobie odpuszczam, to na pewno nie. Po prostu jeśli nie spinam, że nie mieszczę się w limicie kcal mam lepszy humor i większą motywację do ćwiczeń.

sobota, 4 maja 2013

(47) Nuta na dzisiaj

Nie wiem czemu, ale ta piosenka daje mi mega pozytywnego kopa. Daje nadzieję na lepsze jutro. Aż chce się żyć :)


_________________________________________________

"Tell me that it's gonna be okay
Tell me that you'll help me find my way"
_________________________________________________ 

(46)

Hej :)

Kurde, już kończy się majowy weekend. Teraz ciężko się będzie zebrać do ćwiczeń. No ale trudno, muszę dać radę.

Dzisiaj jeszcze nie ćwiczyłam, ale byłam na zakupach więc dwie godziny biegania od sklepu do sklepu może spaliły trochę kalorii, a po przyjeździe do domu sadziłam jakieś warzywa więc było trochę ruchu. Zjadłam obiad (269 kcal), zaraz idę ćwiczyć i niestety pewnie zjem bułkę na podwieczorek albo na kolację (250 kcal). Poza tym wypiłam dwie kawy bez mleka i bez cukru czyli jakieś 8 kcal. Teraz idę zaliczyć Killera, a potem jeszcze przysiady, A6W i pewnie aeroby na uda.



Dzisiaj dzień 6 :)

Dzisiaj dzień 4 :)


A teraz wyzwanie dla Was :

Udostępnijcie i zmotywujcie swoich czytelników ; )


piątek, 3 maja 2013

(45)

"Konstytucja 3 maja została ustanowiona ustawą rządową przyjętą tego dnia przez sejm. Została zaprojektowana w celu zlikwidowania obecnych od dawna wad systemu politycznego Rzeczypospolitej Obojga Narodów i jej złotej wolności. Konstytucja wprowadziła polityczne zrównanie mieszczan i szlachty oraz stawiała chłopów pod ochroną państwa, w ten sposób łagodząc najgorsze nadużycia pańszczyzny. Konstytucja zniosła zgubne instytucje, takie jak liberum veto, które przed przyjęciem Konstytucji pozostawiało sejm na łasce każdego posła, który, jeśli zechciał – z własnej inicjatywy, lub przekupiony przez zagraniczne siły, albo magnatów – mógł unieważnić wszystkie podjęte przez sejm uchwały. Konstytucja 3 maja miała wyprzeć istniejący chaos, popierany przez część krajowych magnatów, na rzecz monarchii konstytucyjnej. W tym samym czasie przetłumaczono Konstytucję na język litewski." 

Obchodzimy dzisiaj 222. rocznicę uchwalenia pierwszej polskiej konstytucji. Było to dość szokujące wydarzenie i podejrzewam, że gdy caryca Katarzyna i magnaci się o tym dowiedzieli to jasna krew ich zalała :D Wprowadzone reformy były potrzebne i mogły przyczynić się do poprawy polskiej sytuacji, ośmielę się nawet stwierdzić że może udało by się Polakom wyrwać spod wpływu Rosji. Niestety król Staś po 14 miesiącach zdradził swoją ojczyznę i obalono Ustawę Zasadniczą. No ale może o tym innym razem. Dzisiaj cieszmy się, że jednak chociaż garstce ludzi zależało na czymś więcej niż własnej dupie i starało się zrobić coś dla ojczyzny.  Należy się im jakiś szacunek i pamięć.

(44)

Może to przejaw słabości ale z okazji święta dałam sobie fory, tzn podniosłam limit kcal do 1500. Wiem, że nie powinnam ale jeśli tego nie zrobię to jutro, a najpóźniej w niedzielę, będę miała taki napad, że wchłonę ponad 2000 kcal. Już mam za sobą śniadanie (127kcal) powiększone o kawałek babki biszkoptowej (340 kcal). Przede mną na pewno obiad dzisiaj wyjątkowo niewielki 290 kcal, i pewnie nie oprę się babce więc trochę powiększy się ten bilansik.

W sumie od rana jakoś mam wyjebane na wagę, nie wiem czemu. Może dlatego, że czuję, że ćwiczenia jakoś pomagają? Po ciuchach jeszcze nic nie czuję, ale czego się spodziewać po tygodniu ćwiczeń? Pocieszające jest to, że widzę lekki zarys mięśni po wewnętrznej stronie ud. No i to że tuż po wstaniu ważyłam 57 kg, a teraz po tak olbrzymim śniadaniu jest "tylko" 0,5 kg więcej.

Mam nadzieję, że nie będzie najgorzej.

czwartek, 2 maja 2013

(43)

Hej,

Dzisiaj mam lepszy humor. Rano na wadze 57 kg. Za radą dziewczyn, nie ważę się już dzisiaj.
Przed śniadaniem 2 dzień A6W, śniadanie (222 kcal), potem parę kubków herbaty czerwonej i zielonej, a przed chwilą Killer Chodakowskiej. Niestety zaraz obiad, ale postaram się nie przesadzić :)
***
No w sumie z tym obiadem to przegięłam  545 kcal więc za cały dzień wychodzi 767 kcal. W takim wypadku nie jem kolacji, no chyba, że pół pomidora. Jeszcze mam zamiar poskakać chociaż 20 min i może jakieś aeroby do tego.
 ***
Ja pierdolę, nie dość ze rozpieprzyłam skakankę to jeszcze zjadłam kolację (162 kcal), czyli wychodzi 929 kcal :(  I jeszcze pada, nie mogę biegać.Chcę, żeby było lepiej...

środa, 1 maja 2013

(42)

Cześć,

Myślałam że dzisiaj będzie zajebiście. Wyspałam się, posprzątałam pokój, przetrwałam Turbo Chodakowskiej, niestety zjadłam obiad (no musiałam :( ) i dodatkowo skakałam na skakance 30 min, i 20 min ćwiczyłam aerobowo. No wygląda nieźle nie? Też myślałam że jest spoko. Ale... rano ważyłam się i było 57,5 kg a po tych ćwiczeniach 59 :( Jak to możliwe ? !

bilans: śniadanie (180kcal), obiad: (500kcal);

razem 680 kcal

No i przecież ćwiczyłam ! ! !

I co ja kurde robię źle ? !

Chyba się pochlastam :(