niedziela, 26 października 2014

(176)

Waga: 57,2 kg. To jest jak wyrok, chociaż i tak jest lepiej niż  na bilansie w szkole: 58,0.
Do urodzin nie zejdę do 54 kg- zrzucenie 3 kg w tydzień jest niemożliwe.
No nic, muszę przyznać się do porażki.
Pomimo tego walczę dalej o 51 kg na studniówkę.
Mam nadzieję, że zbiorę kasę na następny karnecik na siłownię.
Od czwartku robię wyzwanie przysiadowe.
Od dzisiaj ABS z Mel B.
No i najważniejsze: pilnuję się z jedzeniem. Jak dla mnie to jest najtrudniejsze, bo kocham gotowanie, pieczenie no i oczywiście jedzenie.

Dam radę, bo przecież nie mam wyjścia, nie mogę być gruba całe życie :D



sobota, 18 października 2014

(175) "Gdzie są Twoje marzenia?- rozpłynęły się daleko wstecz"

"Czemu stoisz jak mumia przed lustrem
Czemu śmiejesz się i naraz płaczesz
Pochłonięty codzienną musztrą
Zapomniałeś że można żyć inaczej"

Zachowuję się jak idiotka.  Odpycham od siebie ludzi tylko dlatego, że rozjebałam to na co tak długo pracowałam. Poczucie winy mnie dobija, nie mogę znaleźć w sobie siły żeby dalej to wszystko ciągnąć. Chcę tylko jednej z dwóch rzeczy: motywacji albo śmierci.


niedziela, 12 października 2014

(174) It's getting better...

Obecna waga: 58,2 kg. Ciężko będzie w 3 tygodnie dojść do 54 ale będę walczyć.

Postanowienia od pierwszego do trzeciego jakoś się realizują.
Nad jedzeniem nie panuję jeszcze na tyle ile bym chciała ale jest progres.
Siłownia na razie 3 razy w tygodniu. W nadchodzącym chciałabym 4.
Wrócił masażer i balsam.
Co do nauki jakoś nie mam weny. A sprawdzianów nawaliło jak mało kiedy.

Dodatkowo dodaję nowe postanowienie: Nie zamęczać A. miauczeniem że jestem gruba i nie wyglądam tak jakbym chciała. Jeszcze zobaczy mnie moimi oczami, a wolałabym tego uniknąć. I dodatkowo zachowywać optymizm przy Nim i nie marudzić, że jeszcze tyle czasu musimy być daleko od siebie.



środa, 8 października 2014

(173)

Jak zwykle moja walka z kilogramami jest masakryczną sinusoidą. Ciężko mi powiedzieć w którym miejscu krzywej znajduję się obecnie. Żrę (bo już nawet nie można nazwać tego jedzeniem) co chcę, ile chcę i kiedy chcę, dużo więcej niż chcę. Nie wiem dlaczego. Czuję, że jestem już pełna, mam dość, już nie mogę i doskonale wiem, że nie powinnam ale "dopycham" na siłę kolejną porcję jedzenia. Czyli pierwsze postanowienie: ograniczyć jedzenie do rozsądnych porcji.
Z pozytywniejszych rzeczy: kupiłam wczoraj karnet na siłownię. Średnio pasuje mi że chodzę z koleżanką(bo ona chodzi z kolegami swojego znajomego a ja nie jestem zbyt kontaktowa) ale trudno. Drugie postanowienie: chodzić na siłkę 3-4 razy w tygodniu.
Kolejna rzecz: muszę pamiętać o peelingach, balsamach, masażach, dbaniu o paznokcie itp.  Czyli po trzecie dbać o siebie.
I ostatnia kwestia: bieżąca nauka. Chodzi mniej więcej o to, żeby unikać takich sytuacji jak dzisiaj: jutro sprawdzian, a ja nie mam bladego pojęcia co robiliśmy do tej pory na lekcjach. Po czwarte i jak na razie ostatnie: regularna, bieżąca nauka.

piątek, 3 października 2014

(172)

Poczucie względnego zadowolenia, czy jak to wczoraj nazwałam - szczęścia minęło bezpowrotnie.
Pozostało zmęczenie, złość, rozczarowanie.
Jutro do szkoły.
Dołek.
Zastanawiam się nad siłownią.

czwartek, 2 października 2014

(171)

Kurwa.
Niby mam doła ale czuję się szczęśliwa.
Tak sprzecznych uczuć dawno nie miałam.
To na prawdę dziwne jak dwa tak skrajnie różniące się uczucia tak dobrze się dopełniają.



Jest moc,

...ale zwycięża lenistwo.

środa, 1 października 2014

(170)

Bilans:
kapuśniaczek 242 kcal
jogurt naturalny 133 kcal
banan 114 kcal
zupa ogórkowa 212 kcal
5 kromek chleba 385 kcal
majonez 120 kcal
3 plastry szynki 150 kcal
4 liście sałaty 4 kcal
2 plastry sera 80 kcal
jogurt 198 kcal

razem 1638

ćwiczenia:
boczki z Tiffany

Miałam nie dodawać dzisiejszego bilansu. Wstyd. Jednak nie mogę nic zatajać ani odpuszczać. Nie tym razem. Pomimo kolejnej porażki, podnoszę się i walczę dalej. Jutro będzie dobrze.