Jak zwykle moja walka z kilogramami jest masakryczną sinusoidą. Ciężko mi powiedzieć w którym miejscu krzywej znajduję się obecnie. Żrę (bo już nawet nie można nazwać tego jedzeniem) co chcę, ile chcę i kiedy chcę, dużo więcej niż chcę. Nie wiem dlaczego. Czuję, że jestem już pełna, mam dość, już nie mogę i doskonale wiem, że nie powinnam ale "dopycham" na siłę kolejną porcję jedzenia. Czyli pierwsze postanowienie: ograniczyć jedzenie do rozsądnych porcji.
Z pozytywniejszych rzeczy: kupiłam wczoraj karnet na siłownię. Średnio pasuje mi że chodzę z koleżanką(bo ona chodzi z kolegami swojego znajomego a ja nie jestem zbyt kontaktowa) ale trudno. Drugie postanowienie: chodzić na siłkę 3-4 razy w tygodniu.
Kolejna rzecz: muszę pamiętać o peelingach, balsamach, masażach, dbaniu o paznokcie itp. Czyli po trzecie dbać o siebie.
I ostatnia kwestia: bieżąca nauka. Chodzi mniej więcej o to, żeby unikać takich sytuacji jak dzisiaj: jutro sprawdzian, a ja nie mam bladego pojęcia co robiliśmy do tej pory na lekcjach. Po czwarte i jak na razie ostatnie: regularna, bieżąca nauka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.