środa, 14 grudnia 2016

(68)

Hej :)

Po pierwsze dziękuję Wam za komentarze :) Miło wiedzieć że ktoś mnie odwiedza.

Mam dobrą wiadomość :) Rano waga pokazała 63,7 kg. Jeśli udało mi się to osiągnąć wprowadzając stałe pory posiłków i nie robiąc nic poza tym, to co mogę zrobić jeśli dorzucę do tego ćwiczenia :) Świetna motywacja na nowy rok. Przeczytałam dzisiaj listę z 23/11 i w sumie bez spiny wdrożyłam 9 z 13 punktów. Jest dobrze. Teraz tylko skończyć rok na maksymalnie 62 kg i będzie super.

Trzymajcie się :)

piątek, 9 grudnia 2016

(67)

Cześć Piękne :)

(pierwszy akapit możecie pomiąć- musiałam się wygadać :P)

Mam nadzieję,że humorki przed świętami dopisują, a realizacja Waszych planów i marzeń w toku ;) Ja ku mojemu zdziwieniu już wsiąkłam w ten świąteczny klimat, nawet kupiłam jakieś tam prezenty gwiazdkowe, chociaż w mojej rodzinie nie kultywowaliśmy takiej tradycji i nigdy tego nie robiłam. Szczerze mówiąc cieszę się, że Boże Narodzenie jest tak blisko bo w przeciwieństwie do poprzedniego roku wszystko nam się jakoś układa. Oboje mamy stałą pracę, ja teraz nawet robię nadgodziny więc mam nadzieję, że odłożę jakieś dodatkowe pieniądze na nowy rok. A. też ma ciągle pracę a nie jak rok temu, dwa tygodnie przed świętami jego firma nie maiła dla niego żadnego zlecenia więc całe święta były baardzo skromne. Na dodatek w Sylwestra, godzinę przed północą okazało się że musimy się wyprowadzić. Na szczęście teraz jest ok. To będą pierwsze święta w naszym własnym mieszkaniu. Nareszcie poszliśmy na swoje i nie musimy znosić współlokatorów. Czasem tylko gdy do mnie dociera że nie będę z rodziną (a wiem że im bardzo zależy) to łapię strasznego doła. Z drugiej strony to była moja decyzja żeby wyjechać, więc sama jestem sobie winna. Tylko szkoda mi Mamy, bo wiem że zawsze aż za bardzo przeżywa to że nie ma mnie z nimi... Może za rok mi się uda odłożyć na bilet.

Ale do rzeczy bo nie miałam zamiaru zanudzać Was historią życia tylko pochwalić się że zgubiłam 1,5 kg :) Wczoraj waga pokazała 64,9 więc jest całkiem dobrze. Ja wiem, że wg mojej rozpiski z 23/11 powinnam ważyć  62 kg w tym momencie ale jak już wcześniej wspomniałam wybrałam cel niemożliwy do osiągnięcia. Cieszę się tym bardziej że poza wprowadzeniem stałych pór posiłków i ograniczeniem alkoholu do weekendów nie robiłam nic. I właśnie kiedy wczoraj weszłam na wagę i zobaczyłam wynik, doszłam do wniosku, że podtrzymuję challenge. Tak jak przypuszczałam, zapisanie na kartce tego co planuję jest bardziej zobowiązujące- zwłaszcza że kartka wisi w pokoju i mój chłopak to widział xD Już wtedy kiedy spisywałam tę listę w listopadzie chciałam to pociągnąć dłużej. Nie miałam pojęcia że będzie tak łatwo. Bo nie robię nic poza planowaniem posiłków i trzymane się wyznaczonych godzin.  W każdym razie do sedna: W nowym roku chcę podtrzymać zdrowe nawyki, które zaczynam sobie wyrabiać, zobaczę jak wyląduję z pieniędzmi i pójdę na siłownię, i do naszej rocznicy chcę schudnąć do 54 kg. Tak lajtowo. Wiadomo chciałabym więcej ale nie wiem jak będzie z pracą w 2017- bo planuję zmienić pracę ale zaczynają mnie kusić kontraktem więc nie mam pojęcia jak będzie z pieniędzmi i czasem pracy więc ciężko planować. Po nowym roku spróbuję zrobić jakiś realny plan.

Przepraszam za długość posta :) Trzymajcie się i powodzenia w realizowaniu celu. Przy okazji, jak motywujecie się do dalszej walki o sylwetkę?

niedziela, 27 listopada 2016

(66)

Hejo,

W środę zrobiłam sobie taką małą rozpiskę odnośnie mojej wagi. Postawiłam sobie mało realny cel ale zobaczymy ile osiągnę.

Na razie daję radę.  Wiadomo nie jest idealnie ale lepiej niż było. Z załączonej listy zmieniłam tylko ilość posiłków na 4 co 4 godziny. W weekendy cheat days ale w granicach rozsądku. Poza tym staram się namówić chłopaka na siłownię- wiadomo razem raźniej. Dzisiaj wspomniał coś że w sumie można by spróbować w weekendy. Dam znać za tydzień :)

Padła mi bateria w wadze więc zważę się pewnie dopiero w weekend jak kupię nowe. Tydzień nie zapowiada się najlepiej bo po pierwsze pracuję po dwanaście godzin, więc wątpię żeby chciało mi się ćwiczyć. Poza tym nie mam już prawie pieniędzy- mam chyba 10 funtów na cały tydzień, więc ze zdrowego jedzenia też raczej nici. Będę musiała bazować na tym co mam w domu czyli dwa mrożone posiłki, resztka domowej pizzy z dzisiejszego obiadu i jakieś żarcie ze słoika typu gołąbki albo zupy z puszek... Ale przynajmniej nie mam na słodycze, przekąski czy alkohol xd Pozytywne nastawienie to podstawa.

Też macie tak że zawsze przed świętami czy Sylwestrem macie ciśnienie na schudnięcie tyle ile tylko jest możliwe? Dajcie znać czy jest wśród Was ktoś taki czy tylko ja mam tak pojechane :P

Udanego tygodnia :)

poniedziałek, 21 listopada 2016

(65)

Hej,

Może to żaden wyczyn ale udało mi się zrealizować cały plan z poprzedniego posta. Najgorzej poszło mi z alkoholem, to znaczy w sobotę wypiłam 3-4 piwa bo wyskoczyliśmy ze znajomymi na Christmas Market i poniósł mnie klimat....A poza tym w tygodniu było ok, maksymalnie 1-2 piwa chociaż starałam się wybierać raczej wino, bo jest mniej kaloryczne.

Z alko idzie w miarę dobrze chociaż bardzo powoli ale co nieoczekiwane udało mi się ograniczyć palenie o połowę. Nie wiem czy to starość czy lenistwo czy przepalenie ale jest coraz lepiej.  W weekend nie chce mi się za każdym razem wychodzić przed dom więc nie palę, a w pracy nie mam czasu. A odnośnie pracy: w sobotę zaliczyłam test na wózek widłowy :) i teraz tak mnie absorbuje jazda że nie zauważam jak szybko leci mi czas w pracy :D

Korzystając z tego, że A. pojechał do Londynu, spróbuje zrobić podejście do "odchudzania na niby" żeby się trochę chociaż zmotywować. Na czym polega "odchudzanie na niby"? To dokładnie ten sam motyw, który zastosowałam przed studniówką: owijanie brzucha i talii folią spożywczą na noc. Co to daje? Usuwa nadmiar wody, zmniejsza się waga i obwód, ale nie spala to tłuszczu więc tak naprawdę stosując tę "metodę" nie schudniemy na stałe. Jednak mam takiego doła i jestem tak zdemotywowana do podjęcia jakiejkolwiek próby schudnięcia, że łapię się czego mogę.

Plan na tydzień:

  • jeść jak najzdrowiej jak najmniejszym kosztem (muszę opłacić mieszkanie w piątek xd)
  • chociaż trzy razy w jakiś sposób ćwiczyć- oczywiście nie licząc pracy :P  
  • nie wyżywanie się na A.



Trzymajcie się kruszynki lecę poczytać co u Was :*

poniedziałek, 7 listopada 2016

(64)

Siemka,

tak bardzo chciałam się ogarnąć i pisać 2-3 razy w tygodniu, dodawać zdjęcia zdrowego żarełka, ćwiczeń itd... No cóż, znowu złapałam doła, popłakałam się w pracy (tak wiem wiocha), niestety widziały to nieodpowiednie osoby ale na prawdę już nie mogłam tego bałaganu wytrzymać...

4/11 nawet nie stawałam na wadze. A. zadbał o to żebym miała super urodziny więc nie chciałam się dołować. Wiem że nie osiągnęłam celu. Dojdę do tego małymi krokami :) czekam na okres a potem daję z siebie wszystko... A tak wracając do urodzin: A. kupił mi bilety na moje ukochane BMTH <3 Spełnienie marzenia z dzieciństwa :) W sumie trochę zmienili brzmienie ale i tak to był najlepszy koncert na jakim byłam :D 

Plan na ten tydzień:
* zero słodyczy w pracy
* ograniczenie kawy z automatu
* codzienny obiad w domu, zamiast na mieście
* ograniczenie alkoholu do max 2 puszek piwa dziennie (to na początek)

wiem że nie jest to nic wybitnego i brzmi przerażająco ale nie stawiam sobie nierealnych celów żeby się już więcej  nie zniechęcać...

Życzę Wam udanego tygodnia :)

niedziela, 23 października 2016

(63)

Cześć :)

Bardzo mi miło że się podłączacie:) Dzięki temu jestem bardziej zmotywowana.

W dalszym ciągu nie mam pojęcia jak osiągnąć cel, na razie udało mi się zredukować ilość kcal do 1500 dziennie i to bez większych wyrzeczeń. Co prawda wczoraj trochę przesadziłam bo obiad w McDonaldzie no i w piątek trochę za dużo alko ale wszystko małymi krokami. Jest i tak nieźle bo od końca lipca może zdarzyły mi się ze 3 dni bez alkoholu, a od września raczej nie miałam dnia bez słodyczy czy słonych przekąsek. Mimo wszystko jest postęp, pracuję nad tym.

W tym tygodniu pracuję po 12 godzin, więc wątpię żebym ćwiczyła po pracy. Tym bardziej, że mój kochany manager widzi mnie bardziej w roli przyjmującego niż admina więc teraz zamiast siedzieć w cieplutkim biurze z gorącą kawką biegam po magazynie, w przeciągu, przenikliwym zimnie i w dodatku muszę przerzucać tony kartonów z materiałem.... Przynajmniej jestem w ruchu :)

Życzę Wam sukcesów i osiągania wyznaczonych celów:)

PS Odzwyczaiłam się od pisania i ciężko mi ubrać w słowa to co chciałabym przekazać, więc przepraszam, jeśli moje najbliższe posty będą trochę bezładne :)






poniedziałek, 17 października 2016

(62)

Hej,

Dawno mnie nie było. Znowu zaczynam się odchudzać. Ostatnio kompletnie się zapuściłam. Masa słodyczy, alkoholu i zero ruchu doprowadziły mnie do 64 kg.... Czuję się strasznie i muszę coś z tym zrobić. Na razie nie mam jeszcze nic zaplanowane, zaczęłam notować to co jem i spróbuję ogarnąć karnet na siłownię.

Pierwszy cel to zejść poniżej 60 kg do 4/11/16.

środa, 13 kwietnia 2016

(61)

Hej :)

Czytałam ostatnio całą masę artykułów na temat zdrowego żywienia, właściwego treningu, rozciągania itp... I kompletnie zgłupiałam. Każdy dietetyk czy trener ma swoje zdanie i właściwie na każdą teorię przypada teoria przeciwna. Zrobię jeszcze jedno podejście i przeglądnę jakieś magazyny typu Woman's Health. Potem już tylko metoda prób i błędów. Z resztą nie ma co się przejmować tym co mówią specjaliści od diet i żywienia, bo często się słyszy że jakieś rewolucyjne podejście do żywienia z przeszłości wcale nie było zdrowe i więcej szkodziło niż pomagało. Ale o tym innym razem.

Muszę się przełamać i zacząć biegać. Na razie tylko chodzę na bieżni, bo gdybym próbowała biec nie wytrzymałabym nawet minuty.
Nie mogę przeżyć tego że nie ma żadnego urządzenia na brzuch :( Jeszcze zapytam o to trenera o ile będzie na siłowni. Bo to jest naprawdę śmieszne, że NIGDY nie ma instruktora na sali, a jeśli już jest to grzebie w telefonie.

O i mam dla Was newsa :) W niedzielę pofarbowałam sobie włosy na niebiesko ! Wygląda to super tylko, że miejscami wyszły zielone, bo wcześniej musiałam je bleachować. Jedynym minusem jest to że kiedy się spocę lub pada deszcz trochę płynę na niebiesko.

W następnym wpisie może dodam wymiary, muszę kupić normalną wagę bo między  pomiarem wagi z domu i z siłowni jest różnica 3 kg. Przy czym rano ważę się przed śniadaniem, a na siłowni jestem po śniadaniu i co najmniej 0,5l wody ....

Trzymajcie się :*

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

(60)

Hej :)

Dzisiaj szybciutki post z wymiarami startowymi.

Mierzyłam i ważyłam się w piątek rano.

Waga 59 kg.

szyja: 35
ramię: 25
nadgarstek: 16
talia: 69,5
brzuch: 84
biodra: 97
udo: 56/38
łydka: 34/22


Wiem, nie ma się czym chwalić, troszkę się zapuściłam... Ale najważniejsze że w końcu przestałam narzekać i zaczęłam działać. To znaczy narzekam dalej ale przynajmniej już coś robię. Nie mam na razie jasnego celu, na pewno chcę zrzucić 5-7 kg i poprawić kondycję. Ale na razie nie ograniczam się czasowo. Na pewno chciałabym osiągnąć to w ciągu dwóch miesięcy ale nie chcę zakładać zbyt optymistycznego scenariusza.

Co do siłowni to szału nie robi, dupy nie urywa. Nie ma żadnych urządzeń do ćwiczenia mięśni brzucha. Jedyne co mam do wyboru to hantle i piłki lekarskie. Kardio przeciętne, na nogi chyba 2 urządzenia, na tyłek 1. Na ramiona 3. No ale przynajmniej jest motywacja.

PS przepis na kurczaczka na parze podam innym razem, bo chcę jeszcze z nim poeksperymentować :P

Trzymajcie się Kruszynki :*

czwartek, 31 marca 2016

(59)

Sukces! No może jeszcze nie teraz ale pierwszy krok to już połowa sukcesu :)

Otóż nareszcie ogarnęłam się z pieniędzmi i zapisałam się na siłownię :D Mam nadzieję, że szybko poprawię kondycję. Na razie tragedia, wytrzymałam 40 minut na kardio i nawet nie poszłam na salę siłową, bo po pierwsze nie chciałam się przeforsować, a poza tym raczej nie zdążyłabym ogarnąć się do pracy.

Na razie planuję ćwiczyć 4-5 razy w tygodniu. W weekendy robię wolne, bo wolę spędzić czas z A. no i dwa dni na regenerację to chyba dobry pomysł :) I jeszcze muszę ogarnąć temat jedzenia. Na razie będę eksperymentować z gotowaniem na parze. Dzisiaj zrobiłam sobie kurczaka z warzywami i szczerze mówiąc przeszedł moje oczekiwania. No i nie spodziewałam się, że będę miała obiad na 3 dni. Może pod koniec tygodnia wrzucę przepis xD

Przygotujcie się na więcej wpisów, bo mam zamiar iść za ciosem i wykorzystać ten przebłysk chęci do działania.

Trzymajcie się :)


poniedziałek, 14 marca 2016

(57)

Wszystko zmierza w dobrym kierunku. A. od dzisiaj ma znowu jakieś zlecenia więc nie muszę już sama wszystkiego utrzymywać. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu też będzie coś miał bo w takiej sytuacji w końcu będę mogła kupić karnet na siłownię. A nawet jeśli nie kupię karnetu to i tak będę mogła ćwiczyć w domu. 

A i ciekawostka. Nie stawiam już schudnięcia na pierwszym miejscu. Traktuję to jako przyjemny skutek uboczny zrobienia czegoś dla siebie i dla zdrowia. Nie wiem jak długo utrzymam takie podejście ale myślę, że im dłużej tym lepiej :) Wiecie, zawsze mniej frustracji, kiedy waga stoi w miejscu a przecież pozostanie satysfakcja z dbania o zdrowie :P

piątek, 4 marca 2016

(56)

Nie mam o czym pisać. Praca, dom i tak w kółko. Chwilowo nie chodzę na siłownię bo A. nie pracuje więc muszę się skupić na opłatach i nie wydaje pieniędzy na 'fanaberie'. 

Czekam na moment odbicia się z kasą,  żebym mogła zrobić coś tylko dla siebie. Wiecie fryzjer, tatuaże, solarka, siłka itd. 

Czuję się niezbyt dobrze z obecną wagą. Martwi mnie to, że coraz częściej piję. Co gorsze piję przed pracą. Przed drugą zmianą. Nie potrafię inaczej. Przez ostatnie trzy tygodnie ani razu nie  miałam dnia bez alkoholu. Dwa tygodnie temu i tym tygodniu ani razu nie byłam trzeźwa w pracy. Wstyd. Chyba wpadam w alkoholizm. O ile nie siedzę w tym po uszy. Poza tym wróciłam do cięcia się, ciągle mam doła. Zabrałam z pracy skalpele chirurgiczne, tną bardzo ładnie, nawet za bardzo, boję się czasem, że przesadzę i podetnę sobie żyły. Nie powiem czasami chcę tego ale nie chcę krzywdzić A. Wiem, że go to zaboli. Zaboli go gdy zobaczy cięcia z poprzedniego tygodnia. Dzisiaj powiedziałam mu że cały tydzień myślę o cięciu się, jest mu przykro ale jutro wykręcę się, że byłam wstawiona i gadałam głupoty. Cały tydzień ukrywałam cięcia w domu i w pracy w tym tygodniu tez dam radę. Wstyd, że mam  20 lat i zachowuję się jak gimbaza. Ale trudno, wiem co mi pomaga. A że jestem już po x drinku zaraz ozdobię nadgarstek paroma kreseczkami będzie dobrze. Przynajmniej dopóki nie wytrzeźwieję. Potem będzie gorzej. Ale przecież zawsze mogę napić się znowu i robić to samo. I tak całe życie. Może przynajmniej nie bedzie długie. Może w końcu przesadzę z alko i posunę się o krok dalej. I w końcu będzie doobrze. Tylko szkoda mi rodzicówi siostry.....

wtorek, 9 lutego 2016

(55)

W robocie młyn.
A. jest w domu do końca tygodnia = jedzenie.
Zjadłam krówki, pizzę, chipsy i piłam whisky z colą.
Potem w barze onion rings i więcej whisky.
Nic nie ogarniam.
Nie pytajcie się jak się czuję...

niedziela, 7 lutego 2016

(54)

Hej :)

Ważyłam się wczoraj i waga pokazała 55 kg :D Co prawda po weekendzie będzie nieco gorzej bo po pierwsze więcej jadłam bo miałam czas na jedzenie i w dodatku gotowałam normalne obiady bo A. jest w domu. Po drugie w Sainsburym mieli promocję na polskie produkty i pod wpływem impulsu kupiłam masę polskich słodyczy: paluszki, wafelki, krówki, chipsy no i jeszcze A. przywiózł mi turecką czekoladę. Na szczęście kiedy jestem sama kontroluję się na tyle że nie jem słodyczy. Będzie tego słodkiego na jakiś czas.

Zamówiłam sobie taśmę do mierzenia obwodów, a w przyszłym tygodniu może skuszę się na zakup wagi elektronicznej. Jakoś wolę mieć dokładniejszy pomiar.

W robocie była masakra, w tym tygodniu może być gorzej bo już jestem sama na zmianie, tylko na 3 godziny będzie angielska koleżanka, która ma mi pomagać. Najgorsze jest to, że na pierwszej zmianie która wypada mi w tym tygodniu dzieje się masa rzeczy i połowy z nich jeszcze nie ogarniam. Najwyżej mnie wywalą, dla mnie to nawet lepiej bo przynajmniej będę miała o wiele mniej stresu xD

Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia :*

niedziela, 31 stycznia 2016

(53)

Hej :)

Jak dobrze znowu mieć własne pieniądze :) Może w sumie powinnam napisać jak dobrze BYŁO mieć własne pieniądze, bo z wypłaty zostało mi tylko 10 funtów :P Ale w piątek kolejna wypłata, a na razie nie potrzebuje nic kupować, ewentualnie chleb na kanapki do pracy. Naprawdę dobijało mnie psychicznie że przez ponad dwa miesiące byłam na utrzymaniu A..

Teraz nie dość że zarabiam to w dodatku mam ustalony plan dnia i jem o w miarę stałych porach. W tym tygodniu zgubiłam kilogram, chociaż nie robiłam nic. Na pewno ma to związek z tym, że schodziłam z 2 zmiany na 1 i nie miałam kiedy zrobić zakupów, a przez to jadłam 1/3 tego co wcześniej. W tym tygodniu mam nadzieję zrzucić chociaż 0,5 kg. Mam pierwszą zmianę więc możliwe, że będę ćwiczyć chociaż nie wiem czy będzie mi się chciało. Generalnie w pracy i tak muszę dużo chodzić czy przenosić materiały z dostaw więc i tak ruszam się trochę więcej. Mam w planach zapisanie się na siłownię jak tylko na dobre wbiję się w rytm zmianowy i nauczę się jak sensownie gospodarować wypłatą. Mam nadzieję, że uda się to zrobić w ciągu miesiąca czyli pewnie w marcu kupię karnet. Ale to na razie tylko luźne dywagacje.

Trzymajcie się i udanego tygodnia :*

piątek, 22 stycznia 2016

(52)

Hej :)

W końcu zaczyna się układać. Może nie w kategorii odchudzania ale prywatnie i zawodowo. W pracy jak na razie bardzo mi się podoba. Pomijając burdel organizacyjny w firmie, jest super. Muszę tylko bardziej ogarnąć program do ewidencji materiałów i nauczyć się co gdzie leży na magazynie. Ludzie bardzo pozytywni i pomocni, mamy wesoło w biurze, bo wszyscy są "pozytywnie pierdolnięci" :) Jestem tylko ciekawa wypłaty. Ale to za tydzień. O i najważniejsze. Mam 2 przerwy co 3 godziny więc mogę sobie ustalić w miarę regularne pory posiłków. Szkoda tylko, że pracuję na dwie zmiany więc nie wyjdzie mi to idealnie co 3 godziny ale jakoś sobie poradzę :)

W kwestii odchudzania to idzie mi słabo, w tym tygodniu nie dość, że A. był w domu to jeszcze byłam mega zmęczona po pracy. Muszę przestawić się na tryb dzienny, bo teraz wstaję o 4 rano, żeby dojść na autobus, a do tej pory o tej porze dopiero szłam do łóżka. Przez to w tym tygodniu najdłużej spałam nieco ponad 4 godziny. Jestem zmęczona, leżę w łóżku ale nie mogę zasnąć przed północą. Wczoraj udało mi się zasnąć o 19 na 3 godziny i potem na chwilę rano. Dzisiaj trochę ćwiczyłam, chociaż nie tyle ile bym chciała. Nie wiem jak będzie w weekend, w przyszłym tygodniu mam drugą zmianę i też nie jestem pewna jak wyjdzie. Wiem już na pewno, że nie dam rady zrobić 10 godzin callanetics w styczniu. Na razie nie ustalam niczego więcej odnośnie ćwiczeń, przyzwyczaję się do nowego trybu, a potem będę planować. I tak pewnie trochę schudnę bo dojazdy do firmy jaki i sama praca wymagają trochę chodzenia. Trochę się rozpisałam ale brakowało mi bloga a w ostatnim czasie nie miałam o czym pisać, bo nic mi nie wychodziło.

Trzymajcie się :*

niedziela, 17 stycznia 2016

(51)

Od ostatniego wpisu ćwiczyłam dwa razy. Takie są moje żelazne postanowienia. Tydzień przeleciał mi na niekończącej się imprezie, no cóż jak się mieszka z DJ-em i maniakiem głośników tak już jest. Jedynym plusem minionego tygodnia jest to, że dostałam pracę. Zaczynam jutro i boję się jak cholera, że nie zdążę dojechać na czas. Pochopnie powiedziałam na rozmowie kwalifikacyjnej że mam dojazdy, a okazuje się że wszystko jest na styk. Mam nadzieję, że jakoś tam dotrę i nie wylecę po pierwszym dniu. Stresuję się jak jasna cholera, trzymajcie kciuki, żeby wszystko wypaliło.

piątek, 8 stycznia 2016

(50)

Dzisiaj zaczęłam takie moje osobiste wyzwanie: 10 godzin callanetics w styczniu :) Kiedyś robiłam te ćwiczenia i pomimo, że wymiękłam chyba po 5-6 godzinach to zauważyłam że jestem dużo lepiej rozciągnięta i lepiej robiłam inne ćwiczenia. Ostatnio siostra powiedziała mi, że właśnie jest po 8 godzinie i widzi zmianę, a co najważniejsze widocznie zmniejszył się jej 'garb' na udach. Mi ostatnio całe ciało wymknęło mi się spod kontroli, więc szczerze wierzę, że te ćwiczenia pomogą.

Mam zamiar mniej więcej co 2 dni robić callanetics, a 3 razy w tygodniu jakieś ćwiczenia na spalanie- przede wszystkim tabatę i ten filmik. Ćwiczyłam już z tym filmem przez tydzień i mówię Wam mega, szczerze polecam :) Poza tym w weekend nie robię nic, bo wszyscy są w domu, a zaleca się dni bez ćwiczeń na regenerację mięśni więc wszystko gra :)

Jeśli idzie o jedzenie po prostu będę unikała syfiastego żarcia, a poza tym jeść z rozsądkiem. Przynajmniej do czasu znalezienia pracy, potem pewnie wrócę do stałych pór posiłków.

Mam nadzieję, że do końca stycznia zrzucę chociaż kilogram. W soboty będę wrzucała ćwiczenia z całego tygodnia, bilansów nie będę dodawać bo i tak nie liczę kcal.

Pozdrawiam :*


wtorek, 5 stycznia 2016

(49)

Hej :)

Witam po raz pierwszy w 2016 roku. Szczerze mówiąc nie zapowiadał się dobrze- w dużym skrócie w Sylwestra zostaliśmy poinformowani, że mamy 3 dni na opuszczenie pokoju, który wynajmowaliśmy. Super jak na początek roku xD Na szczęście już po dwóch dniach znaleźliśmy inny pokój, bliżej 'centrum' i w dodatku dwa razy większy. Ostatecznie wszystko wyszło na dobre :) Najlepsze jest to, że w łazience znalazłam WAGĘ :D Co prawda nie elektroniczną ale zawsze coś. I nareszcie mam miejsce do ćwiczeń. Teraz tylko znaleźć pracę i będzie dobrze.

Nie miałam głowy do robienia postanowień noworocznych, na razie prowizoryczne postanowienia zapisałam w osobnej zakładce, jeśli was to interesuje to zapraszam do zapoznania się. Generalnie miałam nie robić postanowień, ale pewnie i tak w najbliższym czasie przemyślę co chcę zrobić w tym roku i zaktualizuję tą listę.

Trzymajcie się ciepło i chudo i życzę Wam spełnienia wszystkich postanowień na ten rok :*