Dzisiaj dzień przedsiębiorczości. W firmie spoko. księgowa ma przejebane ale się opłaca. Chyba jednak dalej będę brnąć w rachunkowość i odpuszczę sobie automatykę i robotykę. Fajnie zobaczyć jak działa firma i popracować sobie na jakimś stanowisku. Niestety zaczęli nas częstować jakimiś sokami i ciastkami, a że wszyscy jedli... no nie mogłam odmówić ;( Nawet nie chcę wiedzieć ile to miało kcal. Na szczęście do domu wracałam pieszo (ponad 10 km) więc może połowę tego szajsu spaliłam.
W domu też zjadłam stres więc pewnie dalej będę gruba. Nie mam już ochoty na zakupy. Matko, chcę żeby jak najszybciej było wolne. Nie mogę się doczekać weekendu. Jutro sprawdzian z matmy i ekonomii, a w piątek z biologii. Nic nie umiem, nie potrafię się skupić na nauce. Nie wiem czemu jestem taka beznadziejna. Nie mam ochoty na ćwiczenia, naukę, dbanie o siebie- po prostu na nic. Najchętniej położyłabym się, zapaliła (nieważne co), włączyła muzę, albo lepiej poleżała w ciszy. I nic by mnie nie obchodziło. W sumie już mnie nie obchodzi. I na niczym nie zależało. I byłabym szczęśliwa....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.