Dzień ogólnie nie najgorszy, chociaż mogłam zrobić więcej.
Do południa pożerałam ciasto, chyba ze cztery kawałki zjadłam. No i jeszcze trzy kanapki, powinnam się wstydzić tak wiem.
Około 11 zabrałam się za sprzątanie i godzinę byłam w ciągłym ruchu. O 12 obiad i jeszcze kawałek tego nieszczęsnego ciasta.
No ale co się działo potem, uhuhu... Nikt by się tego nie spodziewał :) Ćwiczyłam na skakance przez 30 min, potem parę przysiadów i skrętoskłonów, i po godzinnej przerwie naszło mnie na Skalpel Chodakowskiej i dotrwałam do końca ! ! ! (nie zrobiłam tylko jednego ćwiczenia)
Jak dla mnie to olbrzymi sukces. Aczkolwiek znając moją silną wolę pewnie to jednorazowy 'wybryk'. Nie ukrywam, że chciałabym, żeby takie ćwiczenia weszły mi w nawyk :)
A na wadze dalej to przebrzydłe 58 kg :( Mam ochotę na jakąś łatwą a efektywną dietę. Chyba żądam niemożliwego, nie? ; )
wszystko jest możliwe tylko kiedy się tego bardzo pragnie ie chce
OdpowiedzUsuńmimo tego że zjadłaś te kawałki ciasta to cieszę się że ćwiczyłaś na pewno trochę spaliłaś dzięki temu :)
powodzenia :)
http://thinchudosc.blox.pl/html
też mam nadzieję, że chociaż połowę spaliłam :)
Usuńdzięki ;*
Czasem niemożliwe staje się możliwe, tylko musisz uwierzyć, że się da :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Dzięki :*
Usuń