czwartek, 3 września 2015

(29)

Nie dotrzymałam słowa i nie napisałam w weekend. Przepraszam. Nie bardzo wiedziałam o czym pisać i jak się do tego zabrać.

(Wiem, że wpis jest długi ale ostatni akapit jest o ostatnio przeczytanych książkach, a i tak starałam się jak najkrócej streścić to co mam do powiedzenia)
***

Trochę się ogarnęłam. Ostatnio bardzo dużo czytam i oglądam cała masę filmów dokumentalnych. Głównie tematyka historyczna. Ale o tym w ostatnim akapicie.

***

Zrobiłam tabelkę organizującą mój czas. Może nic wielkiego ale trochę mnie motywuje. Wstaję rano i wiem co mam danego dnia zrobić. Chwilowo 'nie mogę' pracować ani studiować (o tym innym razem), a wiadomo, że z czasem wiele rzeczy się zapomina. Dlatego żeby zbytnio się nie uwstecznić, rozłożyłam powtórki materiału ze szkoły. Oczywiście wybrałam tylko rzeczy, które mogą mi się przydać w przyszłości, tzn. w pracy i dalszej nauce, głównie ekonomia i angielski. Zastanawiam się też nad matematyką. Poza tym, w tabeli uwzględniłam pielęgnację, bo ostatnio trochę się zapuściłam. Dodatkowo próbuję wprowadzić stałe pory posiłków, żeby przyspieszyć metabolizm. Różnie wychodzi ale jest już lepiej.
Tak wiem, dodałam 31.09 i przesunęła początek msca o jedne dzień :)

 W poprzednim tygodniu miałam dołka. Wyglądałam tragicznie, no i źle się z tym czułam. Dodatkowo trochę kłóciłam się z Mamą i cholernie tęskniłam za A. i to wcale mi nie pomagało. Co ciekawe po zaledwie tygodniu wyglądam dużo lepiej. Doskonały dowód na to, że odrobina organizacji, ruchu i pielęgnacji bardzo pozytywnie wpływa na człowieka. Teraz tylko muszę trzymać się planu i powinno być ok :)

 ***

I odnośnie przeczytanych ostatnio książek, skupię się na 2 szczególnie godnych uwagi.
Szczerze polecam wszystkim przeczytanie książek Anny Herbich "Dziewczyny z Syberii" i "Dziewczyny  z powstania". Bardzo mnie te książki przybiły. To okropne jak nieludzcy są ludzie, w jakich warunkach żyli zesłańcy i powstańcy. W ogóle po lekturze tych książek jestem w szoku, że kobiety, których historie zostały przedstawione w ogóle przeżyły. Płakałam czytając. Mama myślała że coś mi się stało, że może coś z A. jest nie tak. Kiedy powiedziałam jej o co chodzi powiedziała, że może byłoby lepiej, żebym nie czytała dalej. Chyba pierwszy raz w życiu tak przejęłam się czytając. Zdarzało się, że czytałam o makabrycznych, okrutnych rzeczach bez  żadnych emocji albo z lekkim rozbawieniem. Miałam okres w którym poszukiwałam jak najbardziej drastycznych książek i opisy różnych form przemocy w ogóle mnie nie ruszały, a czasem nawet mnie bawiły. Tylko wtedy była to fikcja literacka, zwykły wymysł autora. Teraz to były prawdziwe wydarzenia. Co ciekawe dobrze mi znane. Lubię historię i wiem sporo na ten temat. Wcześniej też czytałam o tych wydarzeniach ale nie miało to na mnie aż takiego wpływu, bo była to wiedza bardziej podręcznikowa. To znaczy, wszystkie wydarzenia opisane były bardziej chłodnym okiem. Wiecie, przekazy historyków, raczej suche fakty. Owszem, byłam trochę w szoku ale nie wywierało to aż takiego wrażenia jak relacje uczestników tych wydarzeń. W książkach Anny Herbich kobiety opowiadają o swoich rodzinach, o utracie majątku, trudach życia, braku absolutnie wszystkiego: jedzenia, WODY!, ubrań, opatrunków. I co najgorsze o utracie najbliższych. Do historii każdej z nich dołączone są zdjęcia. Przez to bardziej przywiązujemy się do bohaterek opowiadań, łatwiej nam wyobrazić sobie ich życie. To znacznie bardziej trafia do człowieka niż wiedza podana w szkole czy podręczniku. Według mnie te dwie książki powinny wejść do kanonu lektur szkolnych. A już na pewno KAŻDY powinien te książki przeczytać. Bo dopiero po ich przeczytaniu naprawdę zaczynamy doceniać to co mamy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.