piątek, 4 marca 2016

(56)

Nie mam o czym pisać. Praca, dom i tak w kółko. Chwilowo nie chodzę na siłownię bo A. nie pracuje więc muszę się skupić na opłatach i nie wydaje pieniędzy na 'fanaberie'. 

Czekam na moment odbicia się z kasą,  żebym mogła zrobić coś tylko dla siebie. Wiecie fryzjer, tatuaże, solarka, siłka itd. 

Czuję się niezbyt dobrze z obecną wagą. Martwi mnie to, że coraz częściej piję. Co gorsze piję przed pracą. Przed drugą zmianą. Nie potrafię inaczej. Przez ostatnie trzy tygodnie ani razu nie  miałam dnia bez alkoholu. Dwa tygodnie temu i tym tygodniu ani razu nie byłam trzeźwa w pracy. Wstyd. Chyba wpadam w alkoholizm. O ile nie siedzę w tym po uszy. Poza tym wróciłam do cięcia się, ciągle mam doła. Zabrałam z pracy skalpele chirurgiczne, tną bardzo ładnie, nawet za bardzo, boję się czasem, że przesadzę i podetnę sobie żyły. Nie powiem czasami chcę tego ale nie chcę krzywdzić A. Wiem, że go to zaboli. Zaboli go gdy zobaczy cięcia z poprzedniego tygodnia. Dzisiaj powiedziałam mu że cały tydzień myślę o cięciu się, jest mu przykro ale jutro wykręcę się, że byłam wstawiona i gadałam głupoty. Cały tydzień ukrywałam cięcia w domu i w pracy w tym tygodniu tez dam radę. Wstyd, że mam  20 lat i zachowuję się jak gimbaza. Ale trudno, wiem co mi pomaga. A że jestem już po x drinku zaraz ozdobię nadgarstek paroma kreseczkami będzie dobrze. Przynajmniej dopóki nie wytrzeźwieję. Potem będzie gorzej. Ale przecież zawsze mogę napić się znowu i robić to samo. I tak całe życie. Może przynajmniej nie bedzie długie. Może w końcu przesadzę z alko i posunę się o krok dalej. I w końcu będzie doobrze. Tylko szkoda mi rodzicówi siostry.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.