piątek, 9 grudnia 2016

(67)

Cześć Piękne :)

(pierwszy akapit możecie pomiąć- musiałam się wygadać :P)

Mam nadzieję,że humorki przed świętami dopisują, a realizacja Waszych planów i marzeń w toku ;) Ja ku mojemu zdziwieniu już wsiąkłam w ten świąteczny klimat, nawet kupiłam jakieś tam prezenty gwiazdkowe, chociaż w mojej rodzinie nie kultywowaliśmy takiej tradycji i nigdy tego nie robiłam. Szczerze mówiąc cieszę się, że Boże Narodzenie jest tak blisko bo w przeciwieństwie do poprzedniego roku wszystko nam się jakoś układa. Oboje mamy stałą pracę, ja teraz nawet robię nadgodziny więc mam nadzieję, że odłożę jakieś dodatkowe pieniądze na nowy rok. A. też ma ciągle pracę a nie jak rok temu, dwa tygodnie przed świętami jego firma nie maiła dla niego żadnego zlecenia więc całe święta były baardzo skromne. Na dodatek w Sylwestra, godzinę przed północą okazało się że musimy się wyprowadzić. Na szczęście teraz jest ok. To będą pierwsze święta w naszym własnym mieszkaniu. Nareszcie poszliśmy na swoje i nie musimy znosić współlokatorów. Czasem tylko gdy do mnie dociera że nie będę z rodziną (a wiem że im bardzo zależy) to łapię strasznego doła. Z drugiej strony to była moja decyzja żeby wyjechać, więc sama jestem sobie winna. Tylko szkoda mi Mamy, bo wiem że zawsze aż za bardzo przeżywa to że nie ma mnie z nimi... Może za rok mi się uda odłożyć na bilet.

Ale do rzeczy bo nie miałam zamiaru zanudzać Was historią życia tylko pochwalić się że zgubiłam 1,5 kg :) Wczoraj waga pokazała 64,9 więc jest całkiem dobrze. Ja wiem, że wg mojej rozpiski z 23/11 powinnam ważyć  62 kg w tym momencie ale jak już wcześniej wspomniałam wybrałam cel niemożliwy do osiągnięcia. Cieszę się tym bardziej że poza wprowadzeniem stałych pór posiłków i ograniczeniem alkoholu do weekendów nie robiłam nic. I właśnie kiedy wczoraj weszłam na wagę i zobaczyłam wynik, doszłam do wniosku, że podtrzymuję challenge. Tak jak przypuszczałam, zapisanie na kartce tego co planuję jest bardziej zobowiązujące- zwłaszcza że kartka wisi w pokoju i mój chłopak to widział xD Już wtedy kiedy spisywałam tę listę w listopadzie chciałam to pociągnąć dłużej. Nie miałam pojęcia że będzie tak łatwo. Bo nie robię nic poza planowaniem posiłków i trzymane się wyznaczonych godzin.  W każdym razie do sedna: W nowym roku chcę podtrzymać zdrowe nawyki, które zaczynam sobie wyrabiać, zobaczę jak wyląduję z pieniędzmi i pójdę na siłownię, i do naszej rocznicy chcę schudnąć do 54 kg. Tak lajtowo. Wiadomo chciałabym więcej ale nie wiem jak będzie z pracą w 2017- bo planuję zmienić pracę ale zaczynają mnie kusić kontraktem więc nie mam pojęcia jak będzie z pieniędzmi i czasem pracy więc ciężko planować. Po nowym roku spróbuję zrobić jakiś realny plan.

Przepraszam za długość posta :) Trzymajcie się i powodzenia w realizowaniu celu. Przy okazji, jak motywujecie się do dalszej walki o sylwetkę?

2 komentarze:

  1. Chyba muszę wypróbować sposób z wypisaniem sobie wszystkiego. Może kiedy zobaczę wszystko co chcę osiągnąć w jednym miejscu zdobędę motywację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pominąć pierwszy akapit to tak jakby wbić ci nóż w serduszko. To smutne że nie możesz spędzać świat z rodziną, ale początki zawsze są trudne. Zawsze możesz do niej zadzwonić i pogadać :)
    Co do ostatniego pytania to dla mnie największą motywacją jest porównywanie się do innych dziewczyn. Chuda- super! Masz być taka jak ona, spójrz na jej kości (itp). Gruba- O fuj! Ja tak nie będę wyglądać, jak tłuszcz może sie tak wylewać spod ubrań (itp). Trzymaj się kochana <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.