Może to żaden wyczyn ale udało mi się zrealizować cały plan z poprzedniego posta. Najgorzej poszło mi z alkoholem, to znaczy w sobotę wypiłam 3-4 piwa bo wyskoczyliśmy ze znajomymi na Christmas Market i poniósł mnie klimat....A poza tym w tygodniu było ok, maksymalnie 1-2 piwa chociaż starałam się wybierać raczej wino, bo jest mniej kaloryczne.
Z alko idzie w miarę dobrze chociaż bardzo powoli ale co nieoczekiwane udało mi się ograniczyć palenie o połowę. Nie wiem czy to starość czy lenistwo czy przepalenie ale jest coraz lepiej. W weekend nie chce mi się za każdym razem wychodzić przed dom więc nie palę, a w pracy nie mam czasu. A odnośnie pracy: w sobotę zaliczyłam test na wózek widłowy :) i teraz tak mnie absorbuje jazda że nie zauważam jak szybko leci mi czas w pracy :D
Korzystając z tego, że A. pojechał do Londynu, spróbuje zrobić podejście do "odchudzania na niby" żeby się trochę chociaż zmotywować. Na czym polega "odchudzanie na niby"? To dokładnie ten sam motyw, który zastosowałam przed studniówką: owijanie brzucha i talii folią spożywczą na noc. Co to daje? Usuwa nadmiar wody, zmniejsza się waga i obwód, ale nie spala to tłuszczu więc tak naprawdę stosując tę "metodę" nie schudniemy na stałe. Jednak mam takiego doła i jestem tak zdemotywowana do podjęcia jakiejkolwiek próby schudnięcia, że łapię się czego mogę.
Plan na tydzień:
- jeść jak najzdrowiej jak najmniejszym kosztem (muszę opłacić mieszkanie w piątek xd)
- chociaż trzy razy w jakiś sposób ćwiczyć- oczywiście nie licząc pracy :P
- nie wyżywanie się na A.
Trzymajcie się kruszynki lecę poczytać co u Was :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.