poniedziałek, 16 listopada 2015

(44)

Nie mam pracy. W dalszym ciągu. Jeszcze A. ma wolne już drugi tydzień. Szczerze mówiąc nie przejmuję się zbytnio tym, że nasz budżet się kurczy i nie bardzo wiemy co dalej. Martwi mnie to, że A. jest cały czas ze mną w domu i teraz gotuję i jem obiady codziennie a nie tylko w weekendy. W dodatku  A. pilnuje żebym jadła "normalnie" w jego mniemaniu. Trochę za bardzo przejął się tym, że jego znajomi zarzucali mi anoreksję. Chuj z tego, że nie mają o anoreksji pojęcia i tak wiedzą lepiej że ją mam a jeśli nawet nie to na pewno będę miała. Dlaczego? Bo jem o stałych porach i nie jem pomiędzy posiłkami. Tak, to zdecydowanie prowadzi do zaburzeń odżywiania, każdy dietetyk to powie, nie? No, a schodząc już z tematu jedzenia nie mam jak ćwiczyć, bo A. okupuje pokój razem ze mną, a przy Nim ćwiczyć nie będę i nie chcę. Po prostu nie potrafię skupić się na ćwiczeniu kiedy ktokolwiek jest w tym samym pomieszczeniu (wyjątek: siłownia). Ale mam już obiecane, że jak wyklaruje się sytuacja z pracą to kupujemy karnety. Podsumowując: bieda z nędzą, a dupa rośnie.
Mam nadzieję, że przynajmniej u Was jakoś bardziej optymistycznie i chudo.

1 komentarz:

  1. Dziekuje ze do mnie wpadlas...
    Wiesz ja dzięki mojemu chłopakowi myslalam ze wyszlam z tego. Bylam tak ogromnie szczesliwa ... Jadlam wszystko, chodziliśmy do restauracji, na lody.... Potem to przezywalam ale ogólnie myslalam ze jest okej. Ale to wszystko juz za długo we mnie siedzi i chyba od tak pozbyc sie tego nie da... Chcialabym żeby udalo Ci sie z tego gowna wyjsc... Tego Ci życzę. Gwarantuje ze będziesz szczęśliwsza. I oczywiscie trzymam kciuki za znalezienie pracy:*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. To naprawdę bardzo duża motywacja do dalszego działania.